czwartek, 20 marca 2008

Z okazji Wielkiego Piątku - rozważanie nad 1Kor 11,23-29

To najpopularniejszy fragment biblijny wykorzystywany podczas nabożeństw wielkopiątkowych i w ogóle wszelkich nabożeństw komunijnych w kościołach ewangelicznych. Na pewno już jutro wielu czytelników tego bloga go usłyszy, niektórzy może przeczytają, nieliczni skomentują. Nie będę szczegółowo go tutaj omawiał, chciałbym jednak przedstawić kilka, mniej lub bardziej luźnych uwag i spostrzeżeń dotyczących tego tekstu.

  1. Warto zdawać sobie sprawę, że tekst ten nigdy nie powstałby, gdyby chrześcijanie rozumieli o co chodzi w Wieczerzy Pańskiej. Można by wręcz rzec - nie powstałby, gdyby chrześcijanie byli rzeczywiście naśladowcami Jezusa. Paweł napisał go do Koryntian, w odpowiedzi na problemy, jakie pojawiły się u nich podczas świętowania Wieczerzy Pańskiej. Koryntianie, zgodnie z praktyką wczesnego Kościoła, obchodzili Wieczerzę, jako wspólny posiłek, podczas którego spożywano chleb i wino, na pamiątkę śmierci Jezusa. Wiemy, że takie wspólne posiłki nazywano później agapą. Niestety dla Koryntian posiłek ten, miast być okazją do głoszenia miłości i wspólnoty, stał się przyczyną podziałów i skandalicznych zachowań: "każdy bowiem zabiera się niezwłocznie do spożycia własnej wieczerzy i skutek jest taki, że jeden jest głośny, a drugi pijany. Czy nie macie domów, aby jeść i pić? Albo czy Kościołem Bożym gardzicie i poniewieracie tymi, którzy nic nie mają?"(1Kor 11,21-22). Wygląda na to, że bogatsi członkowie Kościoła jedli, a nawet upijali się, biedniejsi, nic nie mając mogli się temu jedynie przyglądać. Paweł musiał zachęcać: "gdy schodzicie się, aby jeść, czekajcie jedni na drugich" (1Kor 11,33). Przerażające jest to, że ten, jeden z najbardziej znanych fragmentów Nowego Testamentu, ma swoje źródło w nieposłuszeństwie chrześcijan...
  2. "Przeto ktokolwiek by jadł chleb i pił z kielicha Pańskiego niegodnie, winien będzie ciała i krwi Pańskiej" (11,27). Niegodnie, czyli jak? Nie chodzi tutaj o podchodzenie do Wieczerzy, jako człowiek niegodny współuczestnictwa w tym wspominaniu i zwiastowaniu śmierci Pańskiej. W końcu któż jest godny? Nikt, bo wszyscy zgrzeszyli i zostali z łaski zbawieni. Niegodnie, czyli w sposób niegodny. Dla Koryntian był to sposób związany z podziałami na biednych o bogatych, z pijaństwem, obżarstwem, z nonszalancją. Możemy zapytać, co w naszym kontekście będzie oznaczał "niegodny". W praktyce większości chrześcijańskich kościołów na pijaństwo i obżarstwo nie ma zbyt wiele miejsca. Wieczerze przestała być wspólnotowym posiłkiem, zyskując bardziej symboliczną formę. Ale podziały mogą istnieć nadal. Paweł zwraca na nie uwagę raz jeszcze pisząc: "kto je i pije niegodnie, nie rozróżniając ciała Pańskiego, sąd własny je i pije" (11,29). "Ciało" to pewna celowa gra słów - oznacza zarówno ciało Mesjasza, które zawisło na krzyżu, reprezentujący je chleb komunijny i jednocześnie ciało, jakim jest Kościół (por. 1Kor 10,16-17). Koryntianie nie potrafili zrozumieć tego faktu, że są jednym ciałem. Można zadać sobie pytanie na ile my, podchodzący do Wieczerzy na początku XXI wieku, zdajemy sobie sprawę z tego, że stanowimy jako Kościół jedno ciało? Czy też uczestniczymy w tym stole Pańskim, kultywując podziały, nasze żale do innych wierzących, niechęć, zawiść? "Niechże więc człowiek samego siebie doświadcza i tak niech je z chleba tego i z kielicha tego pije" (1Kor 11,28).
  3. W końcu też warto pamiętać, że Wieczerza Pańska to zwiastowanie śmierci Pana, aż do czasu, gdy On powróci (1Kor 11,26). Śmierci za każdego z nas. Daru łaski od Świętego Boga. Philip Yancey pisał o swoich doświadczeniach, kiedy jako kaznodzieja pomagał w kościele w sprawowaniu pamiątki Wieczerzy Pańskiej:
Ci którzy przystępowali do pamiątki, wychodzili do przodu, stawali w ciszy w półkolu i czekali, aż podamy im chleb i wino. "Oto ciało Chrystusa, za ciebie wydane" - mówiłem podając chleb. "Oto krew Chrystusa, za ciebie przelana" - oświadczał pastor, postępując za mną i podając każdemu kielich.
Ponieważ moja żona była zaangażowana w działalność zboru, a ja nauczałem tam przez wiele lat, znałem losy wielu spośród stojących przede mną ludzi. Wiedziałem na przykład, że Mabel, starsza zgarbiona kobieta o włosach żółtych niczym słoma, która przychodziła na spotkania emerytów, była kiedyś prostytutką. Moja żona spotykała się z nią przez siedem lat, zanim Mabel wyznała swój mroczny sekret skrywany głęboko w sercu. Pięćdziesiąt lat temu popełniła czyn, którego nie może sobie wybaczyć sprzedała swoje jedyne dziecko (...). Teraz stała przede mną, aby przyjąć Wieczerzę Pańską. Na policzkach czerwone krążki różu, jak u świętego Mikołaja; wyciąga drżące ręce po symbole Bożego daru łaski. "Oto ciało Chrystusa, wydane za Ciebie, Mabel".
Obok niej zobaczyłem parę małżeńską - Gusa i Mildred. To był jedyny ślub emerytów, jaki się u nas odbył. Ponieważ zawarli związek małżeński, stracili 150 dolarów miesięcznie z ubezpieczenia społecznego. Mogli po prostu mieszkać ze sobą, ale Gus nalegał na ślub. Stwierdził, że Mildred jest światłem jego życia i że może klepać biedę, byle tylko Mildred była u jego boku. "Krew Chrystusa przelana za ciebie, Gus i za ciebie Mildred".
Następnie Adolphus - Murzyn z rodzaju "nieobliczalnych" (...). Adolphus odstraszał ludzi z zewnątrz. Pamiętam, że kiedyś prowadziłem studium biblijne (...), Adolphus podniósł rękę i stwierdził: Gdybym miał teraz przy sobie M-16, rozwaliłbym wszystkich białasów na tej sali". Jeden ze starszych naszego zboru, lekarz, wziął go później na stronę i rozmawiał z nim, nalegając, aby brał swoje pigułki. Tolerowaliśmy Adolphusa; wiedzieliśmy bowiem, że przychodzi tu nie dlatego, że jest wściekły, tylko, że jest głodny i spragniony - łaski (...). "Ciało Chrystusa wydane za ciebie, Adolphusie".
Następni - Christina i Reinier. Uśmiechnąłem się do nich. (...) Przyjechali z Niemiec. Pracują na Uniwersytecie w Chicago. Oboje mają doktoraty. Pochodzą z pewnego zboru pietystycznego w południowych Niemczech. Lubią podkreślać, jak ogromny wpływ na świat wywarli Bracia Morawscy, których idee do dziś inspirują wiele społeczności, również ich macierzysty zbór w Niemczech. (...) Ich syn wyjechał właśnie na misję do Indii. Przez pierwszy rok mieszkać będzie w slumsach, w najgorszej dzielnicy Kalkuty. Christina i Reiner mieli zawsze szacunek dla ludzkich decyzji, gdy chodziło o podjęcie osobistych wyrzeczeń - ale teraz, kiedy rzecz dotyczy ich własnego syna, trochę inaczej zaczyna wszystko wyglądać. To normalne, że martwią się o jego bezpieczeństwo i zdrowie. Christina trzymała twarz w dłoniach, spod których kapały łzy. "Krew Chrystusa przelana za ciebie, Christino i za ciebie, Reiner".
Dalej Sarah, w turbanie okrywającym czaszkę pokrytą bliznami - lekarze usunęli jej guz mózgu. I Michael, który jąkał się strasznie, że gdy ktoś zwracał się do niego, to Michael aż się kulił. I Maria, otyła Włoszka o nieokiełznanym, ognistym temperamencie. Właśnie wyszła za mąż. Po raz czwarty. "Tym razem to na prawdę miłość, mówię wam" - zapewniała wszystkich ze śpiewnym włoskim akcentem.
"Ciało Chrystusa... krew Chrystusa"... Cóż innego mogliśmy ofiarować ludziom niż łaskę, i to "wiadrami"? Cóż lepszego niż łaskę może zaproponować Kościół, stojąc wobec ludzkich losów - rozbitych rodzin, tych wszystkich, którzy ledwo mogą dojść ze sobą do ładu?
(Philip Yancey, Zaskoczeni łaską, Credo 2002)

Brak komentarzy: