środa, 24 grudnia 2008

Skandaliczne Boże Narodzenie

Dzisiejsze święta to sielankowy czas, który kojarzy nam się ze światłami, dekoracjami, choinkami, suto zastawionym, "postnym" stołem, prezentami w kolorowym papierze, z błyszczącymi wstążkami, świętym Mikołajem w czerwonym kostiumie, opłatkiem, kolędami i pustym miejscem, które nigdy się nie wypełnia, choć na naszych ulicach nie brakuje bezdomnych. Co roku na placu katedralnym staje drewniana szopka, w której naturalnych rozmiarów Maria i Józef pochylają się nad małym, bezbronnym, zawiniętym w pieluszki Jezuskiem. Obok nich stoją żywe zwierzątka - osiołek, owieczka... nie ma krówki, pewnie dlatego że mogła by się spaskudzić i zepsuć atmosferę świat. Wszystko to bowiem ma tworzyć ową niepowtarzalną, pełną szczęścia atmosferę.
Atmosferę dzięki której zapominamy i nie zauważamy, jak wielkim szokiem i skandalem było owo Boże Narodzenie, te z górą 2 tysiące lat temu.
Nie zauważamy, atmosfery skandalu obyczajowego, która jest wyraźnie czytelna pomiędzy wierszami biblijnego zapisu: oto niezamężna, młoda dziewczyna zachodzi w ciążę. Być może tłumaczy się nadprzyrodzoną genezą tej "wpadki", ale którzy by w to uwierzył? Nawet dzisiaj, gdy każdego roku tysiące młodych dziewczyn zachodzą w ciążę bez ślubu, jest to w wielu środowiskach skandal i sensacja. Im mniejsza miejscowość, im bardziej peryferyjnie położona tym większy. Gdyby Maria była wystarczająco znaną osobą, być może o jej przypadku pisałyby galilejskie brukowce. Na ich wynalezienie trzeba było jednak poczekać z górą 1900 lat.



W czasach Marii brukowce nie były problemem. Większym problemem było zydowskie prawo, które w podobnych sprawach karało śmiercią przez ukamieniowanie. To dlatego czytamy o Józefie, że "nie chciał narażąć swej żony na zniesławienie i zamierzał oddalić ją potajemnie" (Mt 1,19). To było honorowe rozwiązanie, pozwalające obojgu wyjść z tego ambarasu obronną ręką. Pomyślmy jednak przez chwilę, jak czuć musiał się Józef, dobrze wiedząc, że dziecko nie było jego! Jak reagowała rodzina obojga? Co opowiadali sobie sąsiedzi Marii, na jej temat? W Tosefcie, zbiorze tradycji zydowskiej, który stał się częścią Talmudu, przekazano nam tradycję uznającą Jezusa za nieślubne dziecko Marii i rzymskiego żołnierza imieniem Pantera. Jak wcześnie podobne plotki się pojawiły? Kto tak naprawdę uwierzył w nadprzyrodzone okoliczności tego poczęcia? Pewnie nie położyło im kresu oficjalne uznanie dziecka za syna przez Jóefa, co zgodnie z żydowską tradycją miało miejsce w momencie nadania mu imienia (Mt 1, 25). Jak pisze Philip Yancey: "Dziewięć miesięcy tłumaczeń, wiszący w powietrzu skandal - wygląda na to, że Bóg zgotował najbardziej upokarzające okoliczności przyjścia na świat swojego Syna, chcąc w ten sposób uniknąć posądzenia o faworyzowanie kogokolwiek." Bóg z sobie tylko wiadomych przyczyn pominął zainteresowane przyjściem mesjasza środowiska religijnych faryzeuszy, walczących o wolność zelotów, czy kapłanów sprawujących kult świątynny. Pokazał swojego Syna "ludowi ziemi" - prostym, nie chodzącym do synagogi, nie znającym Tory religijnym ignorantom, a może wręcz półpoganom. Zaraz później pokazał się kilku prawdziwym poganom - astrologom. Rolę uczonych w piśmie sprowadzając jedynie do przystanku na ich drodze i drogowskazu prowadzącego ze skrajną obojętnością do Betlejem. Skandal miał więc wymiar religijny i kulturowy. A nawet polityczny - bo to pierwsze Boże narodzenie skończyło się w atmosferze bezpardonowej walki politycznej: Herod zaniepokojony pojawieniem się konkurencji politycznej, pretendenta do tronu, postanowił go zawczasu wyeliminować.
Kiedy więc dzisiaj zasiądziesz do wigilinego stołu oddając się konsumpcji pierogów i czekając na prezenty, kiedy będziesz to czynił w atmosferze sielankowego spokoju, pomyśl o pierwszym Bożym Narodzeniu, które miało posmak skandalu. Skandalu tym większego, że Ten, który się wówczas narodził, miał przed sobą jasny cel - krzyż, na którym umarł za twoje grzechy. Skandalu, który znosił również dla ciebie.

czwartek, 13 listopada 2008

Akademia trwa


Akademia Homiletyczna, o której już pisałem trwa. Program jest kontynuowany, niemal wszyscy studenci zgłosili się na wciąż jeszcze trwającą drugą sesję. Ponownie odbyła się ona w Radomiu. ponownie wykładowcą był Lech Bekesza. Tym razem koncentrował się na ustalaniu Głównej Idei kazania oraz kolejnych krokach, które prowadzą do sformułowania treści kazania: wstępu, idei pomocniczych, ilustracji i zakończenia. Następnym krokiem będzie zajęcie się przygotowywaniem kazań z różnych gatunków literackich Starego Testamentu.

P.S. Wybaczcie milczenie na blogu i brak nowych wpisów na stronie. Obiecuję poprawę od drugiej połowy grudnia :D

poniedziałek, 28 lipca 2008

Genesis 15

Na temat 15 rozdziału Księgi Rodzaju napisano bardzo wiele. Przymierze jakie Bóg zawarł z Abramem jest wdzięcznym poletkiem dla rozważań egzegetów i biblistów. Czytając jednak uczone księgi dowiemy się, że: "Tradycyjnie od czasów Wellhausena uznawano tu istnienie kompilacji dwóch źródeł J/E. Dzisiaj jednak krytyka jest bardziej ostrożna i w dobie powątpiewania w istnienie E proponuje inne możliwości wytłumaczenia kompilacyjnego charakteru naszego tekstu" (J. Lemański, Pięcioksiąg dzisiaj, "Studia Biblica", t. 4, Kielce 2002, s. 203).
W tym miejscu pozwolę sobie na kilka uwag dotyczących tekstu 15 rozdziału Księgi Rodzaju, pomijając jednak kwestie krytyki źródeł, jako miałkie i palcem po wodzie pisane. Nie będzie to bynajmniej wyczerpująca analiza, a "kilka uwag" właśnie.
Uwaga 1:
Tekst ten nie może być traktowany jako osobna, zamknięta całość. Już jego początek: "Po tych wydarzeniach doszło Abrama w widzeniu następujące słowo Pana" (w. 1), wskazuje na łączność z poprzednim rozdziałem (na jego temat swego czasu pisałem tutaj). Łączność tę potwierdzają kolejne fragmenty:
- Kiedy Bóg mówi: "Jam tarczą twoją" (w. 1) wyraźnie nawiązuje do wydarzeń niedawnej wojny z Kedorlaomerem, w której Abram wraz z grupą swoich uzbrojonych pasterzy zdołał pokonać najeźdźcę, który nie dość, że podbił licznych królów i zagarnął wiele ziem (Gen 14, 5-7), to dopiero co zdołał się rozprawić z koalicją władców rejonu Sodomy (Gen 14, 10-12).
- Także obietnica: "zapłata twoja będzie sowita!" (w. 1) wydaje się nawiązywać do poprzedniego rozdziału. Warto zadać sobie pytanie: za co ta zapłata? Oczywiście odpowiedzi może być wiele, ale chyba najbardziej związana z tekstem jest sprawa dziesięciny. Abram uznał Bożą supremację i Jego wkład w zwycięstwo nad Kedorlaomerem oddając dziesięcinę z łupu, Bożemu kapłanowi - Melchizedekowi (Gen 14, 20).
Uwaga 2:
Abram na zapowiedź sowitej zapłaty odpowiada słowami, które wskazują na jego największe pragnienie: "Przecież nie dałeś mi potomstwa, więc mój domownik będzie dziedzicem moim" (w. 2). Abram pragnie potomka. Jednocześnie wydaje się być przekonany, że potomka mieć nie będzie, więc ogłasza, że jego spadkobiercą będzie Elizer z Damaszku. To bardzo ciekawa decyzja. Wydaje się, że do tej pory Abram miał inne plany dotyczące potomstwa. Aby to zrozumieć musimy jeszcze raz cofnąć się w przeszłość.
- Abram został powołany w Haranie przez Boga. Bóg nakazał mu "Wyjdź z ziemi swojej i od rodziny swojej, i z domu ojca swego do ziemi, którą ci wskażę" (Gen 12,1). Niestety ma już wówczas 75 lat, a więc jest w wieku mocno dojrzałym (przypomnijmy, że jeszcze 300 lat temu średnia życia wynosiła około 45 lat!). W tym wieku posiadanie potomstwa jest raczej wątpliwe. Wydaje się, że właśnie dlatego Abram zdecydował się zabrać ze sobą młodszego bratanka - Lota (Gen 12, 4). Nastąpiło to wbrew Bogu, który nakazał przecież opuścić rodzinę. Zabranie Lota do Kanaanu owocowało zresztą rozmaitymi konsekwencjami i utrudnieniami (por. Gen 13 i 14). To zapewne Lot miał być w pierwotnym zamyśle Abrama spadkobiercą.
- Kim był Elizer z Damaszku, poza tym, że określony jest jako domownik (zapewne sługa)? Nie mamy zielonego pojęcia. Warto zwrócić uwagę na to, że jego imię oznacza: "Bóg pomaga" lub "pomoc Boga". Ciekawe, prawda?
- Można odnieść wrażenie, że Abram podkreślając swą niemożność posiadania własnego potomstwa (w. 2 i 3) oraz wyciągając z kapelusza jakiegoś bliżej nam nieznanego Elizera próbuje sprowokować Boga, do jakiś deklaracji lub działania. W końcu miał już wcześniejszą obietnicę uczynienia narodu wielkiego (Gen 12, 2).
Uwaga 3:
Wówczas Bóg wyprowadza Abrama na dwór i pokazuje mu niebo: "Spójrz ku niebu i policz gwiazdy, jeśli możesz je policzyć! I rzekł do niego: Tak liczne będzie potomstwo twoje." (w. 5). Warto zadać sobie trudne pytanie: ilu ostatecznie potomków miał Abram? Ano dwóch (Ismaela i Izaaka). Czy więc zobaczył wówczas Abram dwie gwiazdy? Czy to sprawiłoby mu kłopoty z liczeniem? Chyba nie. Zapowiedź Boga dotyczy nie tylko bezpośrednich, biologicznych potomków.
Uwaga 4:
Później Bóg przedstawia się Abramowi: "Ja jestem JHWH, który cię wywiódł z Ur chaldejskiego, aby ci dać tę ziemię w posiadanie." (w. 7). Chyba nie przypadkowo przypomina to późniejsze słowa Boga skierowane do Mojżesza (Ex 20, 2). Ale także teraz warto zadać sobie trudne pytanie: skąd wywiódł Abrama Bóg? Dość wyraźnie mówi o tym Gen 12,4: "Abram miał siedemdziesiąt pięc lat, gdy wyszedł z Haranu". Bóg objawił się i powołał Abrama, gdy ten przebywał w Haranie. Z Ur chaldejskiego (to oczywiście anachronizm - Chaldejczycy pojawili się na arenie dziejów znacznie później, choć samo Ur już wówczas istniało) wyszedł Terach, ojciec Abrama.
- Księga Rodzaju informuje nas, że Terach wraz z rodziną wyszedł z Ur, kierując się do Kanaanu (!!!), ale utknął po drodze w Haranie (Gen 11, 31). Nie czytamy by robił to na wezwanie Boga, nie wiemy czy w ogóle znał JHWH.
- Dlaczego więc Bóg poinformował Abrama, że wywiódł go z Ur? Jedyne wytłumaczenie, które pozostaje w wierności z tekstem i duchem Biblii jest takie: Bóg wywiódł Abrama, wraz z jego ojcem Terachem, pomimo tego, że oni sami początkowo nie mieli o tym pojęcia. Bóg jako Pan historii realizował swój plan na długo przed tym zanim objawił go Abramowi.
Uwaga 5:
Po tym dialogu następuje obszerny fragment informujący o ofierze złożonej Bogu przez Abrama. Jedno widzą tutaj nawiązania do bliskowschodnich zwyczajów towarzyszących traktatom wasalnym, inni zwracają uwagę na symboliczno - prorocki charakter opisu (powtarzanie liczby trzy, drapieżne ptaki uznane w prawie za nieczyste, jako symbol wrogów Izraela). Sam tekst wskazuje jednak na tę ofiarę, jako Boże potwierdzenie dla Abrama. Pyta on: "Po czym poznam, że ją [ziemię] posiądę?" (w. 8). Ano po cudownym objawieniu - Bożym znaku (w. 17).
W międzyczasie pojawia się w tekście proroctwo dotyczące przyszłych dziejów Izraela: wyjścia do Egiptu, niewoli, wyzwolenia i ponownego wejścia do ziemi obiecanej (w. 13-16).
Warto zwrócić uwagę na drobiazg, który nam niekiedy umyka. Potomkowie Abrama mają wrócić do Kanaanu wtedy, kiedy dopełni się wina Amorytów (chyba generalnie chodzi tutaj o mieszkańców Ziemi Obiecanej). To istotne stwierdzenie. Opanowanie przez Izraelitów Kanaanu powinniśmy więc postrzegać jako Bożą karę na tutejszych ludach. Często pada zarzut, iż Bóg jest okrutny, skoro nakazał Izraelitom wybić mieszkańców Kanaanu. Ja rzekłby, nie tyle okrutny, co sprawiedliwy - wygląda na to, że owi biedni Kananejczycy czymś (eufemizm - chodzi o grzech) Bogu na tyle podpadli, że nakazał ich wygubić.
Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na zasięg ziem, które Bóg ofiarował potomkom Abrama (w. 18-21). W rzeczywistości chyba nigdy nie udało im się ich w pełni opanować. Najbliżej byli w czasach monarchii Dawida i Salomona.
Podsumowanie:
Wymieniłem tutaj kilka uwag dotyczących tekstu (właściwie jest ich 5, a to liczba symboliczna :D). Powinienem też zastanowić się nad Główną Myślą tekstu. Oczywiście jest to przymierze Boga z Abramem, w którym po raz kolejny Bóg nadał mu ziemię i obiecał (tym razem wyraźnie) potomstwo. Warto jednak podkreślić, że ideą jaka przebija się przez ten tekst regularnie jest obraz Boga, jako pana historii, kierującego dziejami i realizującego swój (zbawczy) plan. Bóg jest tutaj przedstawiony jako:
- Ten, który wyprowadził Abrama z Ur (mimo, że ten wówczas nic o tym nie wiedział);
- Dał mu zwycięstwo nad Kedorlaomerem;
- Obiecuje mu potomstwo i to nie tylko bezpośrednie, fizyczne, ale także potomstwo innego rodzaju - liczne jak gwiazdy na niebie;
- Zapowiada niewolę egipską, exodus i opanowanie Kanaanu.
Jest panem dziejów.
Czytając Stary Testament, zwłaszcza Pięcioksiąg warto zwracać uwagę na dwa konteksty: historyczno - literacji - kontekst Izraela powracającego z niewoli Egipskiej do Ziemi Obiecanej oraz kanoniczny - kontekst Żydów wracających do Jerozolimy z niewoli babilońskiej. W obu tych przypadkach świadomość tego, że Bóg jest Panem historii, a ich prawa do obejmowanych ziem zostały dawno temu zapowiedziane i potwierdzone, musiała być niezwykle istotna. Konstytuowała tożsamość wychodźców i dawała świadomość, że to co robią jest wypełnieniem Bożych zamiarów.

czwartek, 24 lipca 2008

Już jest

Strona Kodeksu Synajskiego jest już w sieci. Niestety dostępność przeglądarki rękopisu jest ograniczona do 100tys. odwiedzających (ograniczenia serwera?). Prawdopodobnie "dopadło" ją więcej zainteresowanych osób. Może za którymś razem się uda...
Z wielkim zainteresowaniem należało się liczyć, szkoda jednak, że nie zapewniono większej wydajności serwisu.

środa, 23 lipca 2008

Kodeks synajski w sieci

Jutro ma ruszyć strona prezentująca Kodeks Synajski - jeden z najważniejszych biblijnych rękopisów. Dzięki inicjatywie nazwanej Kodeks Synaiticus Project manuskrypt, którego fragmenty znajdują się obecnie w bibliotekach klasztoru na Synaju, Narodowej w Petersburgu, Bibliotece Narodowej oraz na Uniwersytecie w Lipsku, zostanie w całości złożony w sieci i będzie dostępny do przeglądania dla każdej zainteresowanej osoby. Będzie można zobaczyć nie tylko oryginalne karty rękopisu, ale także ich transliterację na współczesną grecką minuskułę (Kodeks Synajski jest rękopisem uncjalnym) oraz tłumaczenie na języki: angielski, niemiecki, rosyjski i współczesną grekę.


Kolejne karty kodeksu pojawiać się mają stopniowo, a pełną gotowość serwis osiągnie w przyszłym roku. Brawo!
Kodeks odkryty w 1859 roku przez Konstantina von Tishendorfa jest jednym z najważniejszych manuskryptów tzw. Septuaginty i Nowego Testamentu. Powstał w 1 połowie IV wieku, zapewne jako jeden z 50 egzemplarzy Pisma, które Konstantyn Wielki ofiarował Kościołowi w ramach rekompensaty za zniszczenie wielu egzemplarzy ksiąg w czasach prześladowań Dioklecjana. Historia księgi, zarówno jej powstania, jak i okoliczności odnalezienia, przekazanie carowi Aleksandrowi II oraz sprzedarz przez Józefa Stalina do Britisch Library (za 100 tys. funtów) to doskonały temat na sensacyjny film... Dzisiaj Kodeks Synajski jest jednym z podstawowych manuskryptów, na których opierają się kolejne wydania krytyczne tekstu Nowego Testamentu (choć nie jest pozbawiony słabości).

sobota, 12 lipca 2008

Szukając głównej idei egzegetycznej

Od czasu do czasu zdarzają nam się takie fragmenty biblijne, w których ustalenie jednej Głównej Myśli jest trudne. Które zdają się mieć więcej niż jedną Ideę Egzegetyczną. Przykładem takiego tekstu jest pierwsza historia o Hagar, opisana w Księdze Rodzaju 16.
Przede wszystkim warto wynotować interesujące spostrzeżenia egzegetyczne:
- Hagar jest Egipcjanką i niewolnicą Saraj - żony Abrama. Nie jestem pewien, czy egipscy niewolnicy byli szczególnie rozpowszechnieni na starożytnym Bliskim Wschodzie. W każdym razie Biblia nie daje nam na to zbyt wielu przykładów. Skąd Abram mógł pozyskać dla swojej żony taką niewolnicę? Wydaje się, że istnieje jedna tylko możliwość: z Egiptu :D
A tak poważnie, w tym miejscu wspomnieć należy, że w Egipcie właśnie, Abraham dostał (za oddanie Saraj faraonowi!!!) „owce, bydło, osły, niewolników i niewolnice, oślice i wielbłądy” (Gen 12,16). Wygląda na to, że cała obecna sytuacja jest efektem dawnego nieposłuszeństwa Abrama wobec Boga (kilka słów o fragmencie z Gen 12, w którym Abram oddaje swoją żonę faraonowi znajdziesz tutaj).
- We fragmencie wcale nie chodzi o to, że Saraj próbowała wyręczyć Boga, co często sugerują komentatorzy. W tym ujęciu Saraj nie mogąc doczekać się na Boże działanie, "wzięła sprawy w swoje ręce". Zwróćmy jednak uwagę na to, że sam tekst sugeruje raczej, że głównym problemem Saraj był fakt, iż nie mogła mieć dzieci ("Pan odmówił mi potomstwa" - w. 2). W ogóle nie wiemy, czy znała ona obietnicę Boga daną Abramowi, a jeśli znała, czy odnosiła ją do siebie.
- Saraj dała Abramowi Hagar, jako żonę - niewolnicę. Taka osoba miała status niższy niż oficjalna żona w kulturze starożytnego wschodu. Jednak po urodzeniu potomka, taki status mógł znacząco wzrosnąć. Postawa Hagar, która zaczyna pogardzać swoją panią jest w tym kontekście zrozumiała (co nie znaczy, że właściwa). Podobnie reakcja Saraj, broniącej się przed utratą pozycji jest dość naturalna (choć również niewłaściwa z moralnego punktu widzenia).
- Hagar ucieka w stronę miejsca nazwanego Szur ("ściana") - w tamtych czasach był to zapewne jeden z Egipskich garnizonów, chroniących granic państwa, na terenie Półwyspu Arabskiego. Wygląda na to, że wracała "do swoich".
- Kiedy anioł JHWH nakazuje Hagar: "Wróć do swej pani i oddaj się pod jej władzę!" (w. 9), użyto tutaj tego samego słowa, którym opisano wcześniej stosunek Saraj do niewolnicy ("Saraj chciała ją upokorzyć" - w. 5).
- Warto zwrócić uwagę na paralelizmy pomiędzy obietnicą dla potomstwa Saraj i obietnicami dawanymi Abramowi/Abrahamowi.
- W w. 13 zdanie "Bóg, który mnie widzi", może być przetłumaczone bardziej pasywnie: "Bóg, którego ja widzę", czy raczej "Bóg, który jest widziany". Stąd zapewne okrzyk Hagar: "Wszak oglądałam tutaj tego, który mnie widzi". Mamy tu do czynienia z pewną grą słów.

A co z główną ideą egzegetyczną?
Wszystko zależy od perspektywy z jakiej spojrzymy na tekst.

Perspektywa Saraj:
Możemy widzieć tę historię jako konsekwencję używania niewłaściwych środków do osiągnięcia dobrego celu. Cel Saraj był prawdopodobnie dobry – chciała by Abram miał potomka. Być może uważała, że uszczęśliwiając go poprawi swoje relacje małżeńskie. Jednak metoda, jaką zastosowała wydaje się mało szczęśliwa.
Czy więc chodzi o zasadę pewnej integralności: cel nie uświęca środków?
Nie wydaje się by byłą to główna myśl tekstu. Jego dalszy ciąg w ogóle nie porusza tego problemu.
Perspektywa Abrama:
Mamy tutaj kilka aspektów. Pierwszy to nieposłuszeństwo - cała draka jest efektem nieposłuszeństwa Abrama, który w swoim czasie zamiast udać się do Kanaanu (do czego wzywał go Bóg), pojechał do Egiptu i oddał swoją żonę innemu mężczyźnie.
Czy więc chodzi o ponoszenie konsekwencji niewłaściwych wyborów?
Nie wydaje się by była to główna myśl tekstu. Gdyby nie było Hagar Egipcjanki, prawdopodobnie pojawiła by się jakaś inna osoba. Nie ma tutaj bezpośredniego związku przyczyn i skutku. Także narrator nie rozwija szerzej tego tematu.
Po drugie pojawia się problem pewnej bezwolności Abrama. Opisy takie jak: „i usłuchał Abram rady Saraj”, „Oto niewolnica twoja jest w ręku twoim, zrób z nią, co ci się podoba!” zdają się sugerować postępowanie unikające podejmowania trudnych decyzji. Niektórzy są skłonni nawet oskarżać Abrama o zachowanie pantoflarskie - zrezygnował ze swojej pozycji jako pana domu i pozwala podejmować kluczowe decyzje swojej żonie.
Czy więc chodzi o uciekanie od podejmowania decyzji i ponoszenie konsekwencji takiej postawy?
Ponownie nie wydaje się by była to główna myśl. Narrator mimo, że dość wyraźnie rysuje nam tą postawę Abrama, ale nie wydaje się by poświęcał jej na tyle dużo uwagi.
Perspektywa Hagar:
Hagar pozornie wydaje się być jedynie ofiarą zarówno zazdrości Saraj, jak i bezczynności Abrama. Jednak sama też nie jest bez winy. Oczekując na potomstwo i obserwując swoją bezpłodną panią Hagar "zaczęła [nią] pogardzać".
Czy więc chodzi o ponoszenie konsekwencji swojej postawy wobec innych?
Ponownie nie wydaje się by na ten aspekt położono jakiś szczególny nacisk.
Zwróćmy uwagę na to, że wszystkie powyższe propozycje to swego rodzaju moralizowanie tekstu: wyszukujemy w nim opisów niewłaściwych (często z naszej perspektywy) postaw moralnych oraz ich konsekwencji (wychodząc z niesłusznego często założenia, że taka niemoralna postawa jest zawsze ukarana). Problem polega na tym, że takie podejście często zawodzi, choćby dlatego, że narrator biblijny nie zawsze zainteresowany jest kwestią kary.

Cóż więc zrobić?
Możemy spróbować spojrzeć na tekst z perspektywy jeszcze jednej postaci: Boga.
Bóg (reprezentowany przez Anioła Pana/JHWH) przez pierwsze 6 wersetów zdaje się być w ogóle nie dostrzegalny. Pomimo to, w kluczowym momencie interweniuje, skłaniając Hagar do powrotu.
Kluczowy wydaje się tutaj być dialog, jaki Bóg (Anioł Pana) prowadzi z uciekinierką: powtarza się tutaj określenie "Bóg, który widzi" - "Bóg, który jest widziany". Studnia, przy której ma miejsce rozmowa zostaje nazwana "Studnią Żyjącego, który mnie widzi".
W całym tekście mamy dwa dialogi: Abrama i Saraj oraz Anioła JHWH i Hagar. W tym kontekście ciekawy jest kontrast między Abramem, który ucieka od odpowiedzialności i "nie widzi" problemu oraz Bogiem, który interweniuje i "widzi". Główna myśl tekstu powinna więc zawierać ideę obecności (i "widzenia") Boga. Taka próba zinterpretowania fragmentu jest teocentryczna i daleka od tendencji do moralizowania.
Zachodzi pytanie, czy w procesie homiletycznym ta idea jest jedyną możliwą do przetworzenia w ideę egzegetyczną. Innymi słowy czy kazanie oparte na tym tekście może być tylko kazaniem teocentrycznym, eksponującym ideę obecności Boga w życiu człowieka, czy też możemy pozwolić sobie na moralizowanie w kazaniu. Taka tendencja do wskazywania na grzech (niewłaściwą postawę) i jej konsekwencje, jest w homiletyce bardzo silna. W końcu zadaniem kazania jest zmienianie ludzi.
Jeśli w tym okresie wakacyjnym znajdziecie nieco czasu może spróbujemy o tym podyskutować. Jaka jest wasza opinia?

poniedziałek, 23 czerwca 2008

A jak posłucha?

Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię twoje,
przyjdź Królestwo twoje,

A jak przyjdzie? Królestwo Boga to nie tylko radość dla zbawionych. To także sąd.
bądź wola twoja, jak w niebie, tak i na ziemi.

Na prawdę tego chcemy? Zwykle modlimy się: Panie Boże zrób to..., daj tamto..., ulecz..., uzdrów..., popraw... A co jeśli wola Boża jest inna?

Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj,
i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom;
Czasami zastanawiam się, co by było gdyby Bóg posłuchał...
Co należy przez te słowa rozumieć, wyjaśnia Jezus zaraz później: Bo jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski. A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień waszych. (Mt 6, 14-15)

i dopuść abyśmy ulegli pokusie, ale nas zbaw ode złego;
A czy tego też na prawdę chcemy? W końcu złe jest całkiem przyjemne i atrakcyjne
albowiem twoje jest Królestwo i moc, i chwała na wieki wieków. Amen.
Amen?

wtorek, 10 czerwca 2008

Łaską zbawieni jesteście...

I wy umarliście przez upadki i grzechy wasze, w których niegdyś chodziliście według modły tego świata, naśladując władcę, który rządzi w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach opornych. Wśród nich i my wszyscy żyliśmy niegdyś w pożądliwościach ciała naszego, ulegając woli ciała i zmysłów, i byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak i inni.

Bóg jednak, który jest bogaty w miłosierdzie, dla wielkiej miłości swojej, którą nas umiłował,
nas, którzy umarliśmy przez upadki, ożywił wraz z Chrystusem
-łaską zbawieni jesteście-
i wraz z nim wzbudził, i wraz z nim posadził w okręgach niebieskich w Chrystusie Jezusie,
aby okazać w przyszłych wiekach nadzwyczajne bogactwo łaski swojej w dobroci wobec nas w Chrystusie Jezusie.
Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę,
i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił.
Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili.
Ten znany fragment Listu do Efezjan (2,1-13) jest często przytaczany, zwłaszcza w tradycji protestanckiej, jako podstawa doktryny "sola gratia" - tylko łaska. Zgodnie z nią, zbawienie jest efektem wyłącznego działania łaski Bożej. O fragmencie tym pisałem już na łamach portalu. Dzisiaj chciałbym zastanowić się nad możliwością wykorzystania go jako podstawy do kazania ekspozycyjnego.
Główna myśl fragmentu wiązać się powinna z powtarzającymi się w Liście wypowiedziami:
  • Bóg bogaty jest w miłosierdzie i łaskę (eleos/charis) oraz pełen miłości i dobroci (agape i chrestotes);
  • Ludzie zbawieni są ową łaską Boga, przez wiarę (nie z wiary);
Możemy więc spróbować Główną Myśl tekstu sformułować następująco:
Efezjanie zostali zbawieni wyłącznie dzięki łasce miłosiernego i dobrego Boga.
Stosując ją do nas, a więc przekształcając ideę egzegetyczną w ideę homiletyczną, otrzymujemy takie zdanie:
Jesteśmy zbawieni wyłącznie dzięki łasce miłosiernego i dobrego Boga.
Tekst mówi nam wiele o okolicznościach zbawienia, jakiego dokonał dla ludzi Bóg:
Po pierwsze czytamy w nim o przyczynach zbawienia; wiele miejsca poświęcił temu apostoł Paweł w wersetach 1-3:
- Efezjanie byli umarli z powodu grzechów,
- postępowali według zasad "tego świata"
- byli posłuszni demonicznym siłom
- ulegali pożądaniom swego ciała (sarx, nie soma) i umysłu
Wszystko to są przyczyny, które doprowadziły Boga do Jego zbawczego czynu w Chrystusie. Dotyczyły zresztą nie tylko Efezjan, skoro Paweł w pewnym momencie pisze: "Wśród nich i my wszyscy..." (w. 3).
Druga część fragmentu skupia się raczej na skutkach i mechanizmach zbawienia. Dowiadujemy się kilku faktów
- po pierwsze odnoszących się do charakteru Boga - jest miłosierny, dobry, kochający nas pomimo naszych złych uczynków
- po drugie odnoszących się do działania Boga - przywrócił nas z Chrystusem do życia, ofiarował zbawienie, posadził nas na wyżynach niebieskich, stworzył w Chrystusie do dobrych uczynków.
Dość wyraźnie widać, że aktywność Boga wiąże się z wcześniejszą aktywnością ludzi. Ludzie byli umarli z powodu grzechów (w. 2), Bóg zaś wskrzesił ich z Chrystusem (w. 4); ludzie postępowali według zasad tego świata i swych pożądliwości (w. 2-3), Bóg zaś stworzył ich w Chrystusie do dobrych uczynków (w. 10); ludzie byli posłuszni "władcy sił, które unoszą się w powietrzu" (w. 2), Bóg zaś posadził ich na wyżynach niebieskich w Chrystusie (w. 6). Mamy więc do czynienia ze swego rodzaju strukturą koncentryczną, opartą na paralelizmach antytetycznych. Podkreślić też należy, za apostołem Pawłem, że wszystko to co zrobił Bóg dla ludzi, stało się w Chrystusie i z Chrystusem.
Komponując więc strukturę kazania możemy więc powtórzyć bieg wątku tekstu i ułożyć dwa zasadnicze punkty:
1. To co było kiedyś (przyczyny zbawienia)
2. To co jest teraz (efekty zbawienia)
Oczywiście nadać im należy formę możliwie prostą, ale też odnoszącą się do słuchaczy i paralelną wobec siebie.
Inną możliwością jest ułożyć strukturę kazania wedle głównych paralelizmów:
1. Byliśmy umarli, w Chrystusie jesteśmy wskrzeszeni;
2. Byliśmy posłuszni "władcy sił, które unoszą się w powietrzu", w Chrystusie jesteśmy posadzeni na wyżynach niebieskich;
3. Byliśmy ulegli żądaniom naszej zepsutej natury, w Chrystusie jesteśmy stworzeni do dobrych uczynków.
A wszystko dzięki łasce.
Jak widać możliwości skomponowania struktury kazania jest kilka. Tutaj przedstawiono dwie, ale bez wątpienia nie wyczerpano wszystkich możliwości.

piątek, 16 maja 2008

Akademia Homiletyczna ruszyła na dobre


Nie wiem jak to się stało, że dotąd nie pisałem nic o Akademii Homiletycznej. Teraz napiszę... Wszystko zaczęło się, jak zwykle, od Pana Boga, który kilku osobom nie dawał spokoju - z polskim kaznodziejstwem trzeba coś zrobić. Impulsem do działania były konferencje homiletyczne organizowane przez Langham Preaching i ChSA pod patronatem Aliansu Ewangelicznego, w Radości. Na tych konferencjach się spotkaliśmy - Lech Bekesza, szalony Polak mieszkający w Kanadzie, pastor baptystyczny, uczeń samego Robinsona i wykładowca homiletyki we Wrocławiu, Adam Szumorek - autor "Spotkania z Wszechmocnym", mający doświadczenie jako pastor Społeczności Chrześcijańskiej w Olsztynie i wykładowca homiletyki w WST, Dawid Pacyniak - wówczas chyba jeszcze student Lecha z Wrocławia, teraz pastor w Chrześcijańskiej Społeczności na Puławskiej w Warszawie i ja... Wkrótce dołączył do tego grona spiskowców Mirek Marczak, lingwista, teolog i lider kościoła Wolnych Chrześcijan we Wrocławiu. Później wsparli nas jeszcze wybitni ewangeliczny przywódcy: Andrzej Bajeński i Andrzej Seweryn. Powiedzmy sobie szczerze - prowodyrem był Lech Bekesza. To był jego pomysł, by zorganizować kursy dla kaznodziejów z polskimi wykładowcami i za polskie pieniądze. Wykładowcy się znaleźli, pieniędzy szukamy nadal, choć wsparło nas już sporo osób (DZIĘKI!). Powstał program, strona internetowa, materiały informacyjne. A w tym tygodniu zakończył się w Radomiu pierwszy zjazd Akademii: - 21 uczestników (+ liderzy) - 5 dni zajęć - ? godzin wykładów, ćwiczeń i warsztatów - jeden temat: "Egzegeza światów Kaznodziei" czyli teologia telesformacji (znaliście takie słowo?) - jeden szalony Polako - Kanadyjczyk, który byłby wstanie przegadać i skłonić do refleksji nawet Dodę. Powiem krótko - Pan Bóg działa - bez Niego by się nie udało.



czwartek, 24 kwietnia 2008

O wieży Babel i imieniu


















W Księdze Rodzaju, w wersetach 11,1-9 opisaną mamy historię wieży Babel. Ludzie wznoszą sobie tę wieżę z następującym zamiarem: "zbudujmy sobie miasto i wieżę, której szczyt sięgałby aż do nieba, i uczyńmy sobie imię (shem -שם), abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi" (11,4). Autor pozwala sobie na nieco komiczne prowadzenie narracji. Oto ludzie kierując się dość prostym wyobrażeniem sacrum, budują wieżę do nieba. Bóg zaś: "zstąpił (...) by zobaczyć miasto wieżę, które budowali ludzie" (11,5). Budowla jest więc na tyle imponująca, że by ją w ogóle dojrzeć, Bóg musi zstąpić z owego nieba, które ludzie starali się osiągnąć. Wszystko to oczywiście antropomorfizacja Boga, jednak o dość ironicznej wymowie.
- Po opisie wieży Babel i wszystkich związanych z tym peryferii mamy opis potomków Sema. Sem (שם) to to samo słowo, co znane nam już "imię"...
- Kolejnym elementem literackim jest opis powołania Abrama. Bóg daje mu szereg obietnic, z których jedno jest szczególnie interesujące: "i uczynię sławnym imię (שם) twoje".
Ciekawe. Czasami za wszelką cenę próbujemy być sławni, popularni, cieszyć się dobrą (lub złą) reputacją, pragniemy by ludzie postrzegali nas tak, a nie inaczej. Ale to nie zawsze jest Boży sposób na życie. Bóg nie ma nic przeciwko naszemu dobremu imieniu, pod warunkiem, że to On będzie je określał. Bo przecież, On chce obdarować nas tym co najlepsze, chce byśmy nosili najwspanialsze możliwe "imię" - Jego imię.
Nie tylko imię łączy historię Babel z Abrahamem. Bóg mieszając języki "rozproszył ich stamtąd po całej powierzchni ziemi" (11,9) tworząc liczne narody (goim) z jednego ludu (am). W opisie powołania Abrama czytamy natomiast: "uczynię z ciebie naród (goi) wielki i będę ci błogosławił" (12,2). Słowem "lud" (am) jest później nazywany zwykle Izrael.

"Shem" występujące w tym tekście to nie jedyna zabawa słowami, jaką proponuje nam Autor Księgi Rodzaju. Podobna gra to użycie słów Babel (nawa wieży, oznacza "Babilon") i balal - "pomieszać". Nazwa wieży powinna kierować naszą uwagę do starożytnego Babilonu i stojącej tam gigantycznej wieży - zigguratu Etemenanki, świątyni boga Marduka. Wzniesiona z cegieł (por. Gen 11,3) wieża, miała podstawę o wymiarach 90 x 90 m i zapewne zbliżoną wysokość. Była jedną z najwyższych budowli swoich czasów. Składała się z ośmiu tarasów, połączonych schodami, na najwyższym znajdowała się świątynia. Budowla była powodem dumy babilońskich władców, budziła powszechny podziw. Jej nazwa Etemenanki oznacza: "dom [świątynia] podstawy nieba i ziemi". Cóż za pycha!

Film video z komputerową wizualizacją Etemenanki

wtorek, 22 kwietnia 2008

Psalm 113 - rozważanie

Chwalcie Jah [Alleluja].
Chwalcie, słudzy JHWH,
Chwalcie imię JHWH!
Niechaj imię JHWH będzie błogosławione Odtąd aż na wieki!
Od wschodu słońca aż do zachodu Niech imię JHWH będzie pochwalone.

JHWH jest wywyższony nad wszystkie narody.
Chwała jego sięga nad niebiosa.
Któż jest jak JHWH, Elohim nasz,
Który mieszka na wysokościach I patrzy w dół na niebo i na ziemię?

Podnosi nędzarza z prochu,
A ubogiego wywyższa ze śmieci,
Aby posadzić go z książętami, z książętami ludu swego.
Sprawia, że niepłodna ma dom, Jest matką cieszącą się dziećmi.
Chwalcie Jah [Alleluja]!

Psalm 113 należy do Psalmów Hallelu, a ściślej tzw. małego Hallelu (lub "Hallelu egipskiego") - psalmy te śpiewane były (i są!) w trakcie wieczerzy paschalnej, upamiętniając wielkie dzieła Boże związane z wyprowadzeniem Izraela z Egiptu. Sama nazwa Hallel oznacza pieśni chwały, (hallel - chwalić). W przypadku Psalmu 113 interesujące jest to, że nazwa koresponduje ze strukturą literacką utworu: inkluzją Alleluja (hallelujah) rozpoczynającą i kończącą pieśń. Pod tym względem Psalm ten, jako jeden z dwóch spośród małego Hallelu (psalmy 113-118; drugim jest miniaturowy Psalm 117) przypomina psalmy Hellelu wielkiego (146-150), które wszystkie posiadają taką inkluzję.
Holenderski biblista, jeden z największych współczesnych badaczy Psalmów, Jan Fokkelman wydzielił w tym psalmie cztery podstawowe części na podstawie analizy strof, tzw. colonów (jednostki literackiej mniejszej od wersu, większej od słowa), obserwacji hebrajskiego rytmu oraz analizy gramatycznej. Zauważył, że każda ze strof to inny rodzaj wypowiedzi: pierwsza ma charakter zdania rozkazującego i jest nawoływaniem do uwielbienia (w. 1-2), druga to zdanie oznajmiające (w. 3-4), trzecia to pytanie retoryczne (w. 5-6), całość zamyka strofa czwarta, opisująca Bożą aktywność (w. 7-9).
Inni badacze analizujący ten Psalm skłonni są do podziału na dwie (tak choćby autor podstawowego komentarza do psalmów w języku polskim S. Łach: wprowadzenie - w. 1-3 i osnowa - w. 4-9), a najczęściej na trzy części. Ten trójczęściowy podział wydaje się być najbardziej logiczny.
Zobaczmy: część pierwsza, to wersy 1-3. Jest wielkie wezwanie do uwielbienia Boga. Imię Boże jest tutaj zawarte aż 5 razy. Lud Boży wzywany jest do chwalenia tego imienia (w. 1c), a samo imię ma być błogosławione "odtąd, aż na wieki" (w. 2) oraz "od wschodu, aż do zachodu słońca" (w. 3). "Imię Boże" jest więc kluczowym określeniem fragmentu. Przypomnieć trzeba, że imię w kulturze starożytnego wschodu to nie tylko wpis w metryczce, ale określenie istoty, charakteru i działania osoby, która je nosi. Imię Boże JHWH - "Jestem" opisuje Bożą obecność i wierność.
Część druga, wersety 4-6 opisuje kim Bóg jest. Jest wywyższony ponad wszystkie narody i mieszka na wysokościach. Te określenia wydają się być kluczowe dla tej części.
Część trzecia, czyli wersety 7-9 opisuje co Bóg robi. Wymienieni tutaj "nędzarz" i "ubogi", to określenia paralelne. Czytając ten Psalm w kontekście jego paschalnego zastosowania, możemy widzieć tutaj udręczony lud Boży wychodzący z Egiptu. Pamiętać należy jednak, że może być to aplikacja wtórna, gdyż sam tekst nic o tym nie mówi. Mimo to warto zauważyć schemat odnoszący się do kondycji człowieka: biedny, nędzny znajduje się na dole, ale dzięki Bogu może być wywyższony do książęcej pozycji.
Ten trójdzielny schemat może być wspaniałym modelem do kazania ekspozycyjnego lub krótszego rozważania, złożonego z trzech punktów:

  1. wezwania do uwielbienia, ze względu na imię Boże (charakter Boga)
  2. uzasadnienia - bo Bóg jest wywyższony
  3. uzasadnienia - bo Bóg wywyższa.
Główną myślą całego Psalmu jest oczywiście wezwanie do uwielbienia Boga, bo "któż jest jak Jahwe, Bóg nasz?"

czwartek, 27 marca 2008

Shema po grecku


W trakcie badań archeologicznych prowadzonych w Halbturn w Austrii, na rzymskim cmentarzysku z 2 - 3 wieku, w jednym z grobów odkryto niewielką złotą blaszkę - amulet, dł. 2,2 cm, z wyrytym greckimi literami tekstem:
ΣΥΜΑ ΙΣΤΡΑΗΛ ΑΔΩNΕ ΕΛΩΗ ΑΔΩN Α
Jest to tzw. Shema, fragment z Księgi Powtórzonego Prawa 6,4: Słuchaj Izraelu! Pan jest Bogiem naszym, Pan jedynie! [lub "jest jeden"].
Interesującą rzeczą jest, iż tekst podano w języku hebrajskim, za pomocą liter greckich. Zasadniczo ten tekst w języku hebrajskim brzmi:
Sh'ma Yisroel Adonai Elohenu Adonai Echad - Oczywiście hebrajskie Adonai (Pan), zastępuje tutaj pierwotnie występujące YHWH (Jahwe), którego to imienia Bożego, Żydzi już w tym czasie starali się nie wypowiadać. Hebrajskie słowo "echad", zastąpiono grecką literą A, która w tym miejscu oznacza po prostu liczbę 1.

Skąd ten amulet w Austrii? W tym okresie była to część rzymskiej prowincji Panonii. Prawdopodobnie zamieszkiwała ją jakaś niewielka społeczność żydowska (diaspora).
Źródło: http://public.univie.ac.at/index.php?id=6088&no_cache=1&L=2
Nawiasem mówiąc może warto by było kiedyś zaprezentować analizę 6 rozdziału Księgi Powtórzonego Prawa. Bardzo ciekawy tekst...

wtorek, 25 marca 2008

Agnus Dei

Kto śpiewa modli się dwa razy (św. Augustyn)

I widziałem pośrodku między tronem a czterema postaciami i pośród starców stojącego Baranka jakby zabitego, który miał siedem rogów i siedmioro oczu; a to jest siedem duchów Bożych zesłanych na całą ziemię.
I przystąpił, i wziął księgę z prawej ręki tego, który siedział na tronie,a gdy ją wziął, upadły przed Barankiem cztery postacie i dwudziestu czterech starców, a każdy z nich miał harfę i złotą czaszę pełną wonności; są to modlitwy świętych.
I zaśpiewali nową pieśń tej treści:
Godzien jesteś wziąć księgę i zdjąć jej pieczęcie, ponieważ zostałeś zabity i odkupiłeś dla Boga krwią swoją ludzi
z każdego plemienia
i języka,
i ludu,
i narodu,
i uczyniłeś z nich dla Boga naszego ród królewski i kapłanów, i będą królować na ziemi.
A gdy spojrzałem, usłyszałem głos wielu aniołów wokoło tronu i postaci, i starców, a liczba ich wynosiła krocie tysięcy i tysiące tysięcy;i mówili głosem donośnym:
Godzien jest ten Baranek zabity wziąć
moc
i bogactwo,
i mądrość,
i siłę,
i cześć,
i chwałę,
i błogosławieństwo.
I słyszałem, jak wszelkie stworzenie,
które jest w niebie
i na ziemi,
i pod ziemią,
i w morzu,
i wszystko, co w nich jest, mówiło: Temu, który siedzi na tronie, i Barankowi,
błogosławieństwo
i cześć,
i chwała,
i moc
na wieki wieków.
A cztery postacie mówiły: Amen. Starcy zaś upadli i oddali pokłon.
(Obj. 5,6-14)
Wygląda na to, że wszystkie te istoty zaludniające niebo i stojące przed Bożym tronem dobrze znają to zdanie Augustyna - kto śpiewa modli się dwa razy. Apokalipsa nie jest wcale zatrważającą księgą o przyszłości świata, o katastrofach i "apokaliptycznych" wydarzeniach. To podręcznik uwielbienia, śpiewu i modlitwy. W Biblii więcej modlitw jest chyba jedynie w Księdze Psalmów.
Przytoczony fragment Objawienia jest jednym z tych fascynujących obrazów nabożeństwa, jakie w niebie odbywa się przed tronem Boga. Warto zauważyć, że jest to też wspaniały fragment pokazujący jak skomplikowaną symboliką posłużył się Jan tworząc Księgę Apokalipsy. Spróbujmy zacząć od początku - czyli od kontekstu literackiego naszego fragmentu.

  • Jan doskonale znał Stary Testament. Całe Objawienie (a więc także nasz fragment) utkał z cytatów i nawiązań z Biblii Hebrajskiej. Szczególnie ważna jest tutaj znajomość opisów teofanii Bożej z Księgi Ezechiela 1 i Izajasza 6. Warto wziąć pod uwagę objawienie Boga w chwale w Księdze Wyjścia 19,16 i nn.
  • fragment jest częścią większej konstrukcji literackiej obejmującej dwa rozdziały (4 i 5), w paralelny sposób pokazującej "Tego, który siedzi na tronie" - czyli Boga, oraz "Baranka" - czyli Chrystusa. Zobaczmy:
A. "Potem zobaczyłem..." - opis "Siedzącego na Tronie" (4, 1-8a). Opis uwzględnia wygląd (4,3), opis 24 Starszych (4,4) i Czterech Istot Żyjących (4,6-7)
B. Pieśń czterech Istot: "Święty, święty, święty" (4,8b)
C. Chwała oddawana przez cztery Istoty i 24 Starszych (4,9-10)
D. Pieśń czterech Istot i 24 Starszych (4,11)
A'. "Potem zobaczyłem" - opis Baranka (5,6-8) Opis uwzględnia wygląd (5,6), wymienia cztery Istoty (5,8a) i 24 Starszych (5,8b)
B'. Pieśń 24 Starszych (5,9-10)
C'. Pieśń "licznych aniołów", Istot i Starszych (5,11-12)
D'. Pieśń "wszelkiego stworzenia" (5,13-14)
  • Widać dość wyraźnie zamysł Jana by poprzez podobieństwo obu opisów pokazać prawdę o naturze Chrystusa. Dodatkowym interesującym śladem tej teologicznej myśli są opisy dotyczące tronu.
W4,2 czytamy o "Siedzącym na Tronie" - w którym dostrzegamy Boga.
W 4,4 czytamy o 24 tronach Starszych, rozmieszczonych "wokół tronu" (kuklothen tou thronou)
W 4,6 czytamy o czymś co wprawia nas w lekką konfuzję: "Pośrodku tronu (en mesōi tou thronou) natomiast i wokół tronu (kuklōi tou thronou) były cztery Istoty" - czyli gdzie były? Na tronie wraz z Bogiem, czy wokół tronu, czy też może wydawało się, że są pośrodku tronu dla osoby patrzącej z przodu, jak to tłumaczą niektórzy komentatorzy? Można by powiedzieć, że wszędzie ich pełno... W paralelnym opisie z Księgi Ezechiela 1,12 do którego bez wątpienia nawiązał Jan, podobne Istoty poruszają się.
W 5,6 czytamy o tym, że Baranek jest "pośrodku [pomiędzy?]
(en mesō) tronu [tronem], a czterema istotami żyjącymi i pomiędzy (en mesō) Starszymi". Żeby sprawę skomplikować w Obj 7,7 Baranek znów jest "pośrodku (ana meson) tronu". Sądzę, że gdybyśmy chcieli sporządzić topografię janowego opisu zawiodłoby nas to na manowce.
  • Pomiędzy opisami z 4 i 5 rozdziału Apokalipsy są też różnice. Pierwszy opis zorganizowany jest wokół liczby 3. Widać to na przykładzie przytoczonych tam pieśni:
"Święty, Święty, Święty
Pan, Bóg, Wszechmogący
Ten, który był, i który jest, i który przychodzi" (4,8b)
Trzy określenia Boga, w każdej z trzech linii pieśni.
"A kiedy Istoty oddadzą chwałę, cześć, i dziękczynienie Siedzącemu na tronie... (4,9) - trzy czynności.
"Jesteś godny nasz Panie i Boże wziąć chwałę i cześć, i moc" (4,11) - trzy określenia.
Opis z rozdziału 5 zorganizowany jest wokół dwóch liczb: 4 i 7. Liczba cztery zwykle w Biblii i u Jana oznacza świat, stworzenie, narody (w sensie ludy pogańskie, nie - Żydzi). Liczba 7 jest określeniem pełni (nie zawsze doskonałości!). Zobaczmy:
"nabyłeś dla Boga ludzi z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu" - (5,9) śpiewają 24 Starsi, a więc Osoby należące do porządku "ziemskiego", zapewne przedstawiciele Izraela (12 pokoleń) i Kościoła (12 apostołów).
"Baranek zabity jest godny otrzymać moc i bogactwo, i mądrość, i potęgę, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo" (5,12) - śpiewają niebiańskie Istoty, aniołowie wraz ze Starszymi.
"Temu, który siedzi na tronie, i Barankowi błogosławieństwo, i cześć, i chwała, i moc na wieki wieków" - (5,13) śpiewa "wszelkie stworzenie", co ciekawe, to stworzenie "jest w niebie, i na ziemi, i pod ziemią, i na morzu".
Wydaje się, że Jan podkreśla autorów pieśni i same modlitwy tymi samymi liczbami, odpowiednimi dla ich pozycji: ziemskiej - 4, niebiańskiej - 7.
Sprawę komplikuje nieco fakt, że Istoty są cztery... Po raz kolejny Jan umyka prostemu szufladkowaniu i analizowaniu. W końcu cały ten opis to poezja, która ma dotykać naszych serc, a nie być tylko intelektualnym ćwiczeniem. Jan chce obrazem Bożej chwały i Bożego majestatu skłonić nas do uwielbienia Boga. Dlatego znacznie lepszym rozwiązaniem, niż żmudne wyliczenia, literackie analizy, szukanie chiazmów, paralelizmów i zastanawianie się nad topografią nieba, będzie dołączenie do chóru i śpiewanie: "Agnus Dei"!

sobota, 22 marca 2008

In Christ Alone...

Z okazji Świąt Zmartwychwstania Pana Jezusa wszystkim moim czytelnikom i oglądaczom życzę wszystkiego najlepszego - a najlepsza jest oczywiście miłość Boża. Już ją macie - życzę wam tylko byście zawsze mieli tego świadomość.
W prezencie świątecznym pieśń:


Kiedyś, już dawno temu, porwałem się z motyką na słońce i "przetłumaczyłem" tekst. Tłumaczenie jest dość dowolne, pozwalające śpiewać po polsku. Poeta ze mnie żaden, ale w mojej społeczności udało się tę pieśń wprowadzić:

W Chrystusie mym nadzieję mam
On jest mym światłem, pieśnią mą
Fundament mój i skała ma
On mnie prowadzi poprzez znój.
Jak wielka miłość i pokój Jego
Gdy lęk wycisza i daje pewność
Jest dla mnie wszystkim, pociesza mnie
W Jego miłości pragnę żyć

W Chrystusie tylko, co ciało wziął
W małym dzieciątku święty Pan
Miłości Bożej, prawości dar
Choć Go odrzucił cały świat.
Na krzyżu tym, gdy Jezus zmarł
Bóg wyrok swój wycofać mógł
Mój każdy grzech na Niego spadł
W śmierci Chrystusa żyję dziś

Tam Jego ciało złożono w grób
Tam światłość świata ogarnął mrok.
Wnet się ukazał w cudownym dniu
Z ciemnego grobu powstał znów.
I kiedy w Nim, w zwycięstwie trwam
Grzech stracił moc, by władać mną
Bo jestem Jego, a On jest mój
On nabył mnie swą świętą krwią.

W życiu bez winy, bez strachu w śmierci
To jest Chrystusa we mnie moc.
W każdym dniu moim, aż po ostatni
Jezus określa przyszłość mą.
I ludzka złość i moce zła
Nie mogą już rozłączyć nas
Aż wróci tu, lub wezwie mnie
W mocy Chrystusa chodzić chcę.

czwartek, 20 marca 2008

Z okazji Wielkiego Piątku - rozważanie nad 1Kor 11,23-29

To najpopularniejszy fragment biblijny wykorzystywany podczas nabożeństw wielkopiątkowych i w ogóle wszelkich nabożeństw komunijnych w kościołach ewangelicznych. Na pewno już jutro wielu czytelników tego bloga go usłyszy, niektórzy może przeczytają, nieliczni skomentują. Nie będę szczegółowo go tutaj omawiał, chciałbym jednak przedstawić kilka, mniej lub bardziej luźnych uwag i spostrzeżeń dotyczących tego tekstu.

  1. Warto zdawać sobie sprawę, że tekst ten nigdy nie powstałby, gdyby chrześcijanie rozumieli o co chodzi w Wieczerzy Pańskiej. Można by wręcz rzec - nie powstałby, gdyby chrześcijanie byli rzeczywiście naśladowcami Jezusa. Paweł napisał go do Koryntian, w odpowiedzi na problemy, jakie pojawiły się u nich podczas świętowania Wieczerzy Pańskiej. Koryntianie, zgodnie z praktyką wczesnego Kościoła, obchodzili Wieczerzę, jako wspólny posiłek, podczas którego spożywano chleb i wino, na pamiątkę śmierci Jezusa. Wiemy, że takie wspólne posiłki nazywano później agapą. Niestety dla Koryntian posiłek ten, miast być okazją do głoszenia miłości i wspólnoty, stał się przyczyną podziałów i skandalicznych zachowań: "każdy bowiem zabiera się niezwłocznie do spożycia własnej wieczerzy i skutek jest taki, że jeden jest głośny, a drugi pijany. Czy nie macie domów, aby jeść i pić? Albo czy Kościołem Bożym gardzicie i poniewieracie tymi, którzy nic nie mają?"(1Kor 11,21-22). Wygląda na to, że bogatsi członkowie Kościoła jedli, a nawet upijali się, biedniejsi, nic nie mając mogli się temu jedynie przyglądać. Paweł musiał zachęcać: "gdy schodzicie się, aby jeść, czekajcie jedni na drugich" (1Kor 11,33). Przerażające jest to, że ten, jeden z najbardziej znanych fragmentów Nowego Testamentu, ma swoje źródło w nieposłuszeństwie chrześcijan...
  2. "Przeto ktokolwiek by jadł chleb i pił z kielicha Pańskiego niegodnie, winien będzie ciała i krwi Pańskiej" (11,27). Niegodnie, czyli jak? Nie chodzi tutaj o podchodzenie do Wieczerzy, jako człowiek niegodny współuczestnictwa w tym wspominaniu i zwiastowaniu śmierci Pańskiej. W końcu któż jest godny? Nikt, bo wszyscy zgrzeszyli i zostali z łaski zbawieni. Niegodnie, czyli w sposób niegodny. Dla Koryntian był to sposób związany z podziałami na biednych o bogatych, z pijaństwem, obżarstwem, z nonszalancją. Możemy zapytać, co w naszym kontekście będzie oznaczał "niegodny". W praktyce większości chrześcijańskich kościołów na pijaństwo i obżarstwo nie ma zbyt wiele miejsca. Wieczerze przestała być wspólnotowym posiłkiem, zyskując bardziej symboliczną formę. Ale podziały mogą istnieć nadal. Paweł zwraca na nie uwagę raz jeszcze pisząc: "kto je i pije niegodnie, nie rozróżniając ciała Pańskiego, sąd własny je i pije" (11,29). "Ciało" to pewna celowa gra słów - oznacza zarówno ciało Mesjasza, które zawisło na krzyżu, reprezentujący je chleb komunijny i jednocześnie ciało, jakim jest Kościół (por. 1Kor 10,16-17). Koryntianie nie potrafili zrozumieć tego faktu, że są jednym ciałem. Można zadać sobie pytanie na ile my, podchodzący do Wieczerzy na początku XXI wieku, zdajemy sobie sprawę z tego, że stanowimy jako Kościół jedno ciało? Czy też uczestniczymy w tym stole Pańskim, kultywując podziały, nasze żale do innych wierzących, niechęć, zawiść? "Niechże więc człowiek samego siebie doświadcza i tak niech je z chleba tego i z kielicha tego pije" (1Kor 11,28).
  3. W końcu też warto pamiętać, że Wieczerza Pańska to zwiastowanie śmierci Pana, aż do czasu, gdy On powróci (1Kor 11,26). Śmierci za każdego z nas. Daru łaski od Świętego Boga. Philip Yancey pisał o swoich doświadczeniach, kiedy jako kaznodzieja pomagał w kościele w sprawowaniu pamiątki Wieczerzy Pańskiej:
Ci którzy przystępowali do pamiątki, wychodzili do przodu, stawali w ciszy w półkolu i czekali, aż podamy im chleb i wino. "Oto ciało Chrystusa, za ciebie wydane" - mówiłem podając chleb. "Oto krew Chrystusa, za ciebie przelana" - oświadczał pastor, postępując za mną i podając każdemu kielich.
Ponieważ moja żona była zaangażowana w działalność zboru, a ja nauczałem tam przez wiele lat, znałem losy wielu spośród stojących przede mną ludzi. Wiedziałem na przykład, że Mabel, starsza zgarbiona kobieta o włosach żółtych niczym słoma, która przychodziła na spotkania emerytów, była kiedyś prostytutką. Moja żona spotykała się z nią przez siedem lat, zanim Mabel wyznała swój mroczny sekret skrywany głęboko w sercu. Pięćdziesiąt lat temu popełniła czyn, którego nie może sobie wybaczyć sprzedała swoje jedyne dziecko (...). Teraz stała przede mną, aby przyjąć Wieczerzę Pańską. Na policzkach czerwone krążki różu, jak u świętego Mikołaja; wyciąga drżące ręce po symbole Bożego daru łaski. "Oto ciało Chrystusa, wydane za Ciebie, Mabel".
Obok niej zobaczyłem parę małżeńską - Gusa i Mildred. To był jedyny ślub emerytów, jaki się u nas odbył. Ponieważ zawarli związek małżeński, stracili 150 dolarów miesięcznie z ubezpieczenia społecznego. Mogli po prostu mieszkać ze sobą, ale Gus nalegał na ślub. Stwierdził, że Mildred jest światłem jego życia i że może klepać biedę, byle tylko Mildred była u jego boku. "Krew Chrystusa przelana za ciebie, Gus i za ciebie Mildred".
Następnie Adolphus - Murzyn z rodzaju "nieobliczalnych" (...). Adolphus odstraszał ludzi z zewnątrz. Pamiętam, że kiedyś prowadziłem studium biblijne (...), Adolphus podniósł rękę i stwierdził: Gdybym miał teraz przy sobie M-16, rozwaliłbym wszystkich białasów na tej sali". Jeden ze starszych naszego zboru, lekarz, wziął go później na stronę i rozmawiał z nim, nalegając, aby brał swoje pigułki. Tolerowaliśmy Adolphusa; wiedzieliśmy bowiem, że przychodzi tu nie dlatego, że jest wściekły, tylko, że jest głodny i spragniony - łaski (...). "Ciało Chrystusa wydane za ciebie, Adolphusie".
Następni - Christina i Reinier. Uśmiechnąłem się do nich. (...) Przyjechali z Niemiec. Pracują na Uniwersytecie w Chicago. Oboje mają doktoraty. Pochodzą z pewnego zboru pietystycznego w południowych Niemczech. Lubią podkreślać, jak ogromny wpływ na świat wywarli Bracia Morawscy, których idee do dziś inspirują wiele społeczności, również ich macierzysty zbór w Niemczech. (...) Ich syn wyjechał właśnie na misję do Indii. Przez pierwszy rok mieszkać będzie w slumsach, w najgorszej dzielnicy Kalkuty. Christina i Reiner mieli zawsze szacunek dla ludzkich decyzji, gdy chodziło o podjęcie osobistych wyrzeczeń - ale teraz, kiedy rzecz dotyczy ich własnego syna, trochę inaczej zaczyna wszystko wyglądać. To normalne, że martwią się o jego bezpieczeństwo i zdrowie. Christina trzymała twarz w dłoniach, spod których kapały łzy. "Krew Chrystusa przelana za ciebie, Christino i za ciebie, Reiner".
Dalej Sarah, w turbanie okrywającym czaszkę pokrytą bliznami - lekarze usunęli jej guz mózgu. I Michael, który jąkał się strasznie, że gdy ktoś zwracał się do niego, to Michael aż się kulił. I Maria, otyła Włoszka o nieokiełznanym, ognistym temperamencie. Właśnie wyszła za mąż. Po raz czwarty. "Tym razem to na prawdę miłość, mówię wam" - zapewniała wszystkich ze śpiewnym włoskim akcentem.
"Ciało Chrystusa... krew Chrystusa"... Cóż innego mogliśmy ofiarować ludziom niż łaskę, i to "wiadrami"? Cóż lepszego niż łaskę może zaproponować Kościół, stojąc wobec ludzkich losów - rozbitych rodzin, tych wszystkich, którzy ledwo mogą dojść ze sobą do ładu?
(Philip Yancey, Zaskoczeni łaską, Credo 2002)

piątek, 7 marca 2008

Lewis Dawkinsowi?

Ostatnio przeglądając "Chrześcijaństwo po prostu", autorstwa C.S.Lewisa natknąłem się na taki cytat, który zadedykować można Dawkinsowi:
"...Tacy ludzie najpierw przedstawiają jakąś wersję chrześcijaństwa nadającą się najwyżej dla sześciolatków, po czym obierają ją sobie za przedmiot ataku"
Lewis zmarł w 1963 r., kiedy Dawkins miał 22 lata i dopiero studiował...

Refleksja nad prima Scriptura

Czytałem ostatnio artykuł o programie studiów doktoranckich (w zakresie stopnia "doctor of ministry" - doktora służby, nie mającego odpowiednika w naszym systemie edukacji) dla osób zaangażowanych w służbę kościelną, w Lincoln Christian Seminary. Wymieniony w artykule dr Robert Lowery jest osobą chwaloną, zresztą słusznie i rzeczywiście dość... niezwykłą. Miałem okazję być słuchaczem jego wykładów, kiedy odwiedzał Polskę kilka lat temu i owe niezwykłe wrażenia zachowuję do dzisiaj.
Nie chciałbym poświęcać miejsca osobie samego dr Lowery. Kilka zdań jednak chciałbym poświęcić poruszonej przez niego koncepcji. Otóż w nawiązaniu do znanego hasła Lutra "sola Scriptura", czyli "tylko Pismo", dr Lowery formułuje koncepcję "prima Scriptura" - Pismo przede wszystkim: "Tradycja, rozsądek, doświadczenie i prowadzenie przez Ducha Świętego idą za nim" - twierdzi Lowery. Nie jest to doktryna autorstwa dr Lowery'ego i nie on jeden ją podkreśla. Wywodzi się z tradycji wesleyańskiej, ze słynnego "czteropaku Wesleya", który za źródło refleksji teologicznej uważał: Pismo, tradycję 2 tysięcy lat trwania Kościoła, rozsądek i doświadczenie chrześcijańskiego życia. Było to nie tyle dodawanie do Pisma jakichkolwiek dodatkowych źródeł autorytetu, co raczej ustalenie sposobu interpretowania Biblii. W każdym razie wydaje się, że zarówno Wesley, jak i Lowery nie wykluczają istnienia innych źródeł chrześcijańskiego poznania, poza Pismem, jednocześnie przyznając mu zdecydowany prymat.
Krytycy Lutra od dawna zwracają uwagę na fakt, że doktryny "sola Scriptura" nie sposób znaleźć w samym Piśmie i stwarza ona pewne problemy teologiczne (zob. artykuł autora wywodzącego się z... tradycji reformowanej). Krytyka ta wykorzystywana bywa jako usprawiedliwienie dla uznawania obok Pisma innego autorytatywnego źródła nauczania Kościoła. W przypadku kościołów wywodzących się z tradycji katolickiej i prawosławnej będzie to Tradycja Kościoła. Dla społeczności charyzmatycznych będzie nim "prowadzenie Ducha Świętego" (choć trzeba zaznaczyć, że charyzmatycy deklarują jedyny autorytet Pisma, zaś prowadzenie jest elementem uzupełniającym, a więc mielibyśmy tu zasadę "prima Scriptura"; niestety praktyka
niektórych skrajnych odłamów tego ruchu zdecydowanie tym deklaracjom przeczy - "prowadzeniu" przypisuje się rolę dominującą). Zapewne trudno dowieść zasady "sola Scriptura" rozumianej literalnie, na podstawie samego Pisma, jednak zasadę "prima Scriptura" znajdziemy w nim bez trudu. Choćby w omawianym na tym blogu "Kazaniu na Górze" z Ewangelii Mateusza, które jest właściwie rodzajem komentarza do Tory.
Rozważmy więc twierdzenie Lowery'ego (pamiętając, że jest to nieco przekształcony wesleyański czteropak):
Czy Tradycja może stać obok Pisma? Zdecydowanie nie! Jezus odwoływał się w Kazaniu na Górze do poszczególnych zasad Tory (Mt 5,17 i nn) oraz nauczania Tradycji. I jeśli Tradycja ta (judaistyczna) stała w sprzeczności z Pismem (jak zasada "Będziesz miłował bliźniego swego, a będziesz miał w nienawiści nieprzyjaciela swego", czy zasada Korban z Mk 7,11) odrzucał ją zdecydowanie. Tradycja sama w sobie nie jest niczym złym (wbrew twierdzeniom niektórych konserwatywnych grup protestantów, którzy sami zresztą mają swoje "święte" tradycje) o ile nie stoi w sprzeczności z Pismem. Jeśli zaś stoi, należy ją odrzucić.
Czy rozsądek i doświadczenie mogą być naszymi doradcami na poziomie podobnym do prowadzenia Pisma? Nie! Gdyby tak było, nikt nie stał by w Objawieniu Jana przed tronem Bożym wołając "Kiedyż, Panie święty i prawdziwy, rozpoczniesz sąd i pomścisz krew naszą na mieszkańcach ziemi?" (Obj 6,10). W końcu, któż rozsądny nie wolałby zapalić kadzidła na ołtarzu Cezara i zachować życie, niż ginąć na arenie? Wszelki dobry rozsądek pochodzi od Boga, podobnie jak i dobre doświadczenia. Ani jedne, ani drugie nie mogą nas jednak skłaniać do nieposłuszeństwa.
W końcu czy "prowadzenie Ducha Świętego" może stać ponad przesłaniem Pisma? Zadać należy sobie pytanie, kto natchnął pisarzy biblijnych do napisania Pisma? Oczywiście, że Duch Święty. I czy teraz ten sam Bóg, Duch Święty przeczyłby samemu sobie skłaniając nas do robienia rzeczy niezgodnych z przesłaniem Pisma? Jeśli więc wydaje nam się, że Duch Święty skłania nas do czegoś, sprawdźmy, czy zgadza się to z przesłaniem Biblii, w tym Duchu napisanej. Jeśli nie, to raczej podejrzewajmy o "prowadzenie" naszego ludzkiego ducha...
Być może powyższe wynurzenia nie specjalnie Cię, drogi Czytelniku, poruszają. Nie chcę w niniejszym blogu poruszać problemów teologii systematycznej czy dogmatyki. Pomimo to, warto czasami zastanowić się nad pozycją Biblii w naszym życiu.

poniedziałek, 3 marca 2008

Wielu jest powołanych - elementy analizy Mt 22,1-14

Ostatnio zastanawiałem się nad tekstem przypowieści Jezusa z Ewangelii Mateusza 22,1-14. Mam już takie schorzenie, które czytany fragment biblijny nakazuje mi analizować oraz zastanawiać się nad tym, jak mogło by wyglądać oparte na nim kazanie...
Kontekst:
Przypowieść jest zapisana w Ewangelii Mateusza (poczytaj koniecznie o samej Ewangelii, szczególnie o jej autorze i pierwotnych odbiorcach) oraz w nieco krótszej wersji u Łukasza (14,15-24).
Spróbujmy najpierw zestawić podobieństwa i różnice:

  1. Kontekst wydarzenia
    • U Mateusza są nim tłumy mieszkańców Jerozolimy oraz kapłani i faryzeusze, którzy "zastanawiali się jak Go schwytać" (Mt 21,46)
    • U Łukasza (Łk 14,15-24) przypowieść została opowiedziana w charakterystycznej dla tej Ewangelii sytuacji biesiadowania (u Łukasza Jezus często biesiaduje) w domu "przywódcy faryzeuszy" (Łk 14,1) - goście obserwowali Go, ale nie mamy wyraźnego zaznaczenia ich nieprzyjaznych wobec Jezusa zamiarów.
    • U Mateusza przypowieść jest wyłączną inicjatywą Jezusa.
    • U Łukasza przypowieść jest sprowokowana sytuacją (por. Łk 14,15)
  2. Przebieg wydarzeń
    • Bohaterem przypowieści u Mateusza jest król wzywający swe sługi na ucztę weselną syna. U Łukasza mowa jest o "pewnym człowieku", który przygotował wieczerzę.
    • U Łukasza mamy opisany szczegółowo przebieg zaproszenia i wymówki gości (Łk 14,17-20). Mateusz kwituje to jednym zdaniem: "nie chcieli przyjść" (Mt 22,3).
    • U Mateusza król postanawia zaproszenie ponowić. Skończyło się to zabiciem królewskich posłańców (Mt 22,4-6).
    • U Mateusza reakcją króla była surowa pomsta na mordercach i zaproszenie kogokolwiek "złych i dobrych" (Mt 22,9-10). Gniew jako reakcja na odrzucenie zaproszenia miało też miejsce u Łukasza, ale jedyną konsekwencją jest odrzucenie niegodnych i zaproszenie "ubogich i ułomnych, i ślepych, i chorych" (Łk 14,21).
    • Historia opowiedziana u Łukasza właściwie się już kończy. Miejsc jest jeszcze wiele, więc organizator uczty nakazuje sługom "przymuszać" kogo się tylko da. Tymczasem u Mateusza historia właściwie dopiero się rozkręca. Okazuje się, że wśród sproszonych "złych i dobrych" gości jeden nie ma odpowiedniej, "weselnej" szaty. Karą jest wyrzucenie w "ciemności zewnętrzne" (Mt 22,11-13).
  3. Konkluzja
    • Mateuszowa: "Albowiem wielu jest wezwanych, a mało wybranych"
    • Łukaszowa: "nikt z tych zaproszonych [którzy odrzucili zaproszenie] nie skosztuje mojej wieczerzy"
Różnice pomiędzy tekstami wskazywać nam powinny na inne znaczenie i inną główną myśl obu tekstów. O ile u Łukasza nacisk położony jest na odrzucających i Gospodarza, który wobec tego przygarnia rozmaitych niegodnych, to u Mateusza skupia się Jezus na owych dodatkowych zaproszonych. Jezus u Łukasza zdaje się wskazywać na Boga, który wobec odrzucenia ze strony wybranych (elit religijnych Izraela), przygarnia wszystkich odrzuconych przez społeczeństwo. U Mateusza przypowieść wydaje się być nieco bardziej złożona.
Historia opowiedziana przez Jezusa powinna być chyba interpretowana w kontekście wydarzeń historycznych. Możemy rozpoznać tutaj poszczególne osoby i wydarzenia dramatu:
  • "Król" oczywiście reprezentuje w przypowieści Boga.
  • posłannicy to zapewne prorocy, sam Jezus i być może apostołowie. Są odrzuceni i zabijani. Jezus kilkakrotnie u Mateusza nawiązuje do odrzucenia Bożych wysłanników przez naród Izraela (por. Mt 5,12; 10,5 i nn; 23,37).
  • "król wpadł w gniew, posłał swoje wojska, wytracił tych zabójców, a ich miasto spalił" (Mt 22,7) - słowa te wyglądają na nawiązanie do wydarzeń roku 70 - zdobycia Jerozolimy przez Tytusa. U Mateusza Jezus kilkakrotnie zapowiada zniszczenie Jerozolimy i świątyni (por. Mt 24,1-2.15-16).
  • "źli i dobrzy" zapraszani przez sługi królewskie to oczywiście ludzie słuchający ewangelii. W ich kontekście należy rozumieć epizod o wyrzuceniu niewłaściwie ubranego - nie wystarczy być zaproszonym, należy się stawić w odpowiednim porządku, by nie obrazić Króla.

Główna myśl tekstu, a więc jego idea egzegetyczna brzmi więc: "Uczestnikami królewskiej uczty mogą być wszyscy, którzy przyjęli zaproszenie i stawili się w weselnych szatach". Oczywiście ideą teologiczną będzie: "Uczestnikami uczty Baranka (prościej: zbawieni) mogą być ci, którzy przyjęli Boże zaproszenie (prościej: ewangelię, zwiastowanie) i właściwie się do niego przygotowali". Ideę tę łatwo później przekuć w główną myśl kazania. Wspaniałego kazania ewangelizacyjnego, w którym zakomunikujemy kilka dość podstawowych prawd o Bożym zbawieniu:
  • Bóg nie ograniczył zbawienia do wybranych
Szczerze mówiąc wybrani odrzucili swoje zbawienie. Słuchacze Jezusa (i Mateusza) myśleli w tym momencie głównie o religijnych elitach narodu Izraelskiego lub mieszkańcach Judei. Wyobraźcie sobie jednak jak bardzo atrakcyjny byłby dla wielu ludzi ten komunikat dzisiaj - ludzi zniechęconych do Kościoła i chrześcijaństwa. Czyż wielu tzw. religijnych ludzi, nawet duchownych w gruncie rzeczy nie odrzuca Jezusa? Bóg jednak nie interesuje się metryką chrztu, legitymacją duchownego czy chrześcijańską rodziną.
  • Bóg ofiarował swoje zbawienie wszystkim
Zaproszeni są nie tylko ludzie religijni i mili. Zaproszeni są wszyscy - dobrzy i źli. Jeśli wszyscy, to także i ty! Czyż ta wiadomość nie brzmi inaczej niż świętoszkowate hasła jakie słyszymy często w kościołach: "Bądź grzeczny", Bóg lubi "dobrych ludzi"? Bóg zaprasza wszystkich, "złych i dobrych".
  • Bóg pragnie tylko byś jego zbawienie docenił
Dlatego wymaga "weselnego stroju". Właściwej reakcji na łaskę, którą daje za darmo. Nie chodzi o to byś był dobry, a wtedy pójdziesz do Nieba. Chodzi o to, że Bóg już zaprosił Cię do Nieba i dlatego chciałby byś "był dobry". Bo:
Zbawieni możemy być wszyscy, jeśli tylko przyjęliśmy Boże zaproszenie i właściwie na nie odpowiedzieliśmy.

piątek, 22 lutego 2008

Kim jesteś?

Pamiętacie reklamy Apple? Oto wersja chrześcijańska:



A kim ty jesteś?

wtorek, 19 lutego 2008

Kazanie z Kazania (na Górze) - cz. 2

Wracamy do Kazania na Górze. Jak widać po komentarzach, poprzedni wpis zrobił furorę. Tysiące pastorów, księży, liderów chrześcijańskich, wszelkiej maści kaznodziejów i zwykłych chrześcijan, czytających codziennie Słowo Boże zapoznało się z tym tekstem, komentowało go i wysyłało maile z gratulacjami i polemikami. Nic dziwnego - żyjemy w końcu w chrześcijańskim kraju. Wszyscy tutaj czytają Biblię i żywo interesują się blogami na jej temat.
A właśnie o Biblii Pan Jezus postanowił mówić w drugiej części Kazania na Górze (5,17-46).
Wypowiedź zaczyna się od wstępu:

Nie mniemajcie, że przyszedłem rozwiązać zakon albo proroków
nie przyszedłem rozwiązać, lecz wypełnić.
Bo zaprawdę powiadam wam:
Dopóki nie przeminie niebo i ziemia,
ani jedna jota, ani jedna kreska nie przeminie z zakonu,
aż wszystko to się stanie.
Ktokolwiek by tedy rozwiązał jedno z tych przykazań najmniejszych i nauczałby tak ludzi
najmniejszym będzie nazwany w Królestwie Niebios;
a ktokolwiek by czynił i nauczał,
ten będzie nazwany wielkim w Królestwie Niebios.
Albowiem powiadam wam:
Jeśli sprawiedliwość wasza nie będzie obfitsza niż sprawiedliwość uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do Królestwa Niebios.


Najwyraźniej Pan Jezus jest zdania, że nauczanie i postępowanie według Pisma = sprawiedliwość. Jego uczniowie mieli być bowiem bardziej sprawiedliwi niż przedstawiciele stronnictwa faryzeuszów, które znane było z rygorystycznego podejścia do Prawa Mojżeszowego i Pisma.
Po tym wstępie mamy rozwinięcie tematu Pisma w pięciu (znowu!!!) kolejnych wypowiedziach, z których każda zbudowana jest wedle tego samego schematu:

Słyszeliście, iż powiedziano (przodkom):
  • nie będziesz zabijał (w. 21)
  • nie będziesz cudzołożył (w. 27)
  • nie będziesz fałszywie przysięgał (w. 33)
  • oko za oko, ząb za ząb (w. 38)
  • będziesz miłował bliźniego swego, a będziesz miał w nienawiści nieprzyjaciela swego (w. 43)
A ja wam powiadam:
  • w. 22-26
  • w. 28-32
  • w.34-37
  • w. 39-42
  • w. 44-47
Każde rozwinięcie problemu, zaczynające się od słów "A ja wam powiadam", posiada zdanie wprowadzające i zdanie kończące, które określają dobrze ich tematykę i stanowią zwięzły abstrakt nauczania Jezusa w danym aspekcie Prawa.
No właśnie - w tym miejscu powinniśmy zastanowić się cóż to oznacza, gdy Jezus mówi "A ja wam powiadam". Chrześcijańscy apologeci uważają czasami, że w ten sposób Jezus pokazuje swoją chwałę jako ustanawiający Prawo. Prawo Mojżesza mówiło "tak", a ja daję wam nowe Prawo, które mówi "tak". Nic bardziej mylnego. Przecież na początku swojej wypowiedzi Jezus zaznaczył, że Prawa nie zamierza rozwiązywać, co więcej ani jedna kreska i jota (a więc najmniejsza partykuła litery i najmniejsza litera) nie przeminą z tego Prawa "aż to się wszystko stanie" (co się stanie? można zapytać... sądzę, że kontekst wskazuje dość jednoznacznie na nadejście Królestwa Bożego). Jak więc należy to rozumieć? Otóż Jezus prezentuje nam swoją (a więc Bożą) interpretację Prawa.
Kiedy mówi o zabijaniu, to przekonuje, że nie tylko fizyczne zabójstwo podpada pod kategorię przykazania z Ex 20,13
Kiedy mówi o cudzołóstwie, to przekonuje, że pod ten grzech z Ex 20,14, zakwalifikować można każdy rodzaj pozamałżeńskiego pożądania, nawet niezrealizowanego w sposób fizyczny i pozostającego "w sercu".
Ustęp o fałszywej przysiędze nie odnosi się, jak poprzednie, do Dekalogu (por. Ex 20,16), lecz raczej do Księgi Kapłańskiej (Lev 19,12, por. też Num 30,2 i nn.). Także i w tym przypadku Jezus raczej rozwija i tłumaczy nakazy Tory, niż im zaprzecza.
Z interesującym problemem spotykamy się w ustępie o prawie talionu. Problem ten wynika z niezrozumienia znaczenia tego prawa. Prawo to (Lev 24,20) zwykle traktujemy jako przykład bezwzględności Starego Testamentu. nic bardziej mylnego. potraktujmy je w pełnym kontekście Biblii Hebrajskiej. W tym celu powinniśmy sięgnąć do klasycznych opowieści o zemście w niej zawartych, zwłaszcza do opowieści o Lamechu (Gen 4,19-24). Lamech powiedział znamienne słowa:
Męża gotów jestem zabić, jeśli mnie zrani, a chłopca, jeśli mi zrobi siniec. Jeżeli Kain miał być pomszczony siedem razy, to Lamech siedemdziesiąt siedem razy.
Słowa te zawierają całą prawdę o ludzkiej sprawiedliwości, a ściślej o ludzkiej potrzebie zemsty. Człowiek, o ile nie ograniczy go prawo, gotów jest do wielokrotnej zemsty swych prawdziwych lub urojonych krzywd. Na wydłubaniu oka zwykle się nie kończy. Tymczasem Prawo Mojżeszowe nakładało ścisłe ograniczenie:
- oko (i tylko oko) za oko, ząb (i tylko ząb) za ząb
Jest to klasyczna zasada arystotelesowskiej sprawiedliwości: dokładnie tyle ile się należy, ani mniej, ani więcej.
- ogłoszenie wyroku nie jest sprawą indywidualną (jak zemsta Lamecha), lecz należy do kapłanów, lewitów i sędziów. Zemsta przestaje być nieokiełznanym żywiołem, narzucone są jej ramy i instytucje.
W gruncie rzeczy zasada ta wprowadza podstawowy porządek, a zastosowana do indywiduów pokroju Lamecha, jest wręcz wyrazem łaski.
Jezus komentując tę zasadę pogłębia tylko element łaski - sprawiedliwie jest oddać dokładnie to co się należy, twojemu winowajcy, ale jeszcze lepiej jest zrezygnować ze swego w imię miłości.
W końcu Jezus zajmuje się ostatnim "prawem": Będziesz miłował bliźniego swego, a będziesz miał w nienawiści nieprzyjaciela swego.
Konia z rzędem temu, kto znajdzie ją w Biblii hebrajskiej. Znajdziemy tam oczywiście zasadę miłości bliźniego, ale nienawiść do nieprzyjaciół tam nie występuje. Jezus nie krytykuje więc Prawa Mojżeszowego, a raczej ludzkie prawa i interpretacje.
Tak więc wszystkie pięć wypowiedzi jest komentarzem Jezusa do Tory, a nie jej zaprzeczeniem. Komentarzem w duchu miłosierdzia i łaski, nie zaś w faryzejskim duchu litery.
W końcu naszego fragmentu znajdziemy jeszcze jego zamknięcie:
Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest. (Mt 5,48)
Jest to oczywiście nawiązanie do prologu. Tam przed uczniami postawiono zadanie bycia sprawiedliwszym niż faryzeusze (z ich niedoskonałymi interpretacjami Tory), tutaj mają być doskonali jak Ojciec (którego doskonałą interpretację Tory przedstawił Jezus). Mamy więc ścisłą symetrię fragmentu, która wskazuje na jego główną myśl (ideę egzegetyczną), którą własnymi słowami możemy ująć tak:
Jezus wymagał od swoich słuchaczy sprawiedliwego życia, wynikającego w właściwego zrozumienia i zastosowania Tory.
Kryje się za tym oczywiście uniwersalna prawda (idea teologiczna): Sprawiedliwe życie opiera się na właściwym zrozumieniu i zastosowaniu Bożego Prawa w życiu człowieka.
Oczywiście na fragmencie tym możemy oprzeć przynajmniej 6 kazań (po jednym do każdego poruszonego przez Jezusa problemu + jedno oparte na Wstępie i Zakończeniu). My jednak spróbujemy zawrzeć myśl całego, tak szerokiego fragmentu, w jednym kazaniu. Jego główna myśl (idea homiletyczna) może brzmieć mniej więcej tak:
Chcąc wieść sprawiedliwe życie powinniśmy oprzeć je na właściwy zrozumieniu i zastosowaniu Bożego Prawa w naszym życiu.
Albo, nawiązując do poprzedniej głównej myśli:
Aby wieść jakościowo dobre życie powinniśmy oprzeć je na właściwym zrozumieniu u zastosowaniu Bożego Prawa (lub Słowa - nie popełnimy większego nadużycia hermeneutycznego utożsamiając Boże Prawo i Boże Słowo).
Mamy więc główną myśl. Teraz treść...
Pamiętamy, że wydzieliliśmy już trzy główne części tekstu:
- wprowadzenie mówiące o nieprzemijającym charakterze Tory
- rozwinięcie mówiące o właściwej interpretacji Tory na pięciu konkretnych przykładach
- podsumowaniu, będącym wezwaniem do doskonałego życia
Dobrze jest gdy kazanie ma strukturę opartą na tekście. Możemy więc zastosować także trzy główne punkty, lub pozostać przy dwóch (najlepiej opisanych w tekście), a trzeci (czyli wezwanie) pozostawić do zakończenia kazania, np.:
  1. Słowo Boże nadal powinno być naszym przewodnikiem
  2. Słowo Boże powinno być przewodnikiem rozumianym na jego prawach
Oczywiście w ramach punktu 2 powinny pojawić się podpunkty wyjaśniające, co to znaczy "na jego prawach". Dobrze się domyślacie - podpunktów powinno być 5.
Oczywiście kazanie winno zawierać także wstęp, zakończenie, ilustracje, wyjaśnienia i zastosowanie. Można nadać mu formę indukcyjną lub dedukcyjną. Druga (w której główna myśl pojawia się na końcu, a prowadzą do niej punkty), będzie chyba lepiej oddawać charakter tekstu. Ale decyzja należy oczywiście do was...

czwartek, 14 lutego 2008

Wstęp do Marka

W ramach publikacji kolejnych Wstępów - Wprowadzeń do ksiąg biblijnych pojawia się w serwisie wstęp do Ewangelii Marka. W ten sposób wyrobiłem dzisiaj 150% normy publikując aż dwa teksty (jeden na blogu, drugi w serwisie). Prawdziwy stachanowiec ze mnie. Żebyście nie pomyśleli, że jestem tytanem pracy, przyznam, że wyczerpujące notatki do obu tekstów miałem przygotowane już od dawna.
Komentujcie! Tylko dzięki waszym uwagom, będę mógł poprawiać Scripturę.

Łaska Pana Jezusa Chrystusa i miłość Boga, i społeczność Ducha Świętego niech będzie z wami wszystkimi.

Kazanie z Kazania (na Górze) - cz.1

Kazanie na Górze to jeden z najbardziej znanych tekstów ewangelicznych. Jest jedną z pięciu mów Jezusa, które organizują strukturę Ewangelii Mateusza (por. wstęp na Scripturze i w blogu Orygenes). Jest też oczywiście nieprzebraną skarbnicą dla współczesnych kaznodziejów, szczególnie tych, którzy preferują kaznodziejstwo ekspozycyjne. Nie będę tutaj publikował pełnego przewodnika "jak stworzyć kazanie (cykl kazań) z Kazania na Górze", a raczej zbiór notatek i obserwacji, które ekspozytorowi powinny w tym dziele pomóc. W Polsce ukazało się kilka publikacji poświęconych kaznodziejstwu ekspozycyjnemu. Przede wszystkim podstawowy podręcznik H.W. Robinsona, "Kazanie biblijne" oraz niewielka książeczka J.M i R.C Shannonów, "Zwiastowanie świadome celu" (wydany przez ChIB), w której rozdzialik poświęcono temu zagadnieniu, podręcznik seminaryjny "Zwiastowanie Słowa Bożego. Podstawy homiletyki" wydany przez Biblijne Seminarium Teologiczne we Wrocławiu (dziś Ewangelikalna Wyższa Szkoła Teologiczna). Jedynym w pełni polskim podręcznikiem jest książka Adama Szumorka, "Spotkanie z Wszechmocnym. Jak głosić kazania na podstawie Starego Testamentu?" (fragment w serwisie). Wszyscy nasi szanowni autorzy podkreślają, że pierwszym krokiem w przygotowaniu kazania ekspozycyjnego nie jest bynajmniej wybór tematu kazania, lecz dokładna egzegeza wybranego fragmentu biblijnego stanowiącego podstawę przyszłego zwiastowania. A więc zacznijmy.

Kazanie na Górze rozpoczyna się w wersecie 5,1-2: Jezus widząc tłumy, wszedł na górę, a gdy usiadł, Jego uczniowie podeszli do niego. Wtedy zaczął nauczać", kończy zaś stwierdzeniem: A gdy Jezus zakończył swoją mowę, tłumy były zdumione Jego nauką. Nie nauczał ich bowiem jak nauczyciele Prawa, lecz jak Ten, który ma moc. Gdy Jezus zszedł z góry poszły za nim wielkie tłumy" (7, 28-8,1).
Mamy więc tutaj klasyczną inkluzję - nawiasy zamykające tekst. A co w środku? Czy uda nam się odnaleźć takie struktury w tekście, które pozwoliłyby na podział tekstu na mniejsze jednostki? W końcu kazanie z całego Kazania na Górze mogło by być trudnym do zniesienia doświadczeniem dla słuchaczy.
Przede wszystkim powinniśmy zwrócić uwagę na to co się w tekście powtarza, a mianowicie wypowiadane przez Jezusa stwierdzenia o Ojcu w niebie:

"Tak niech jaśnieje wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i oddawali chwałę waszemu Ojcu w niebie" (5,16)
"Bądźcie więc doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec w niebie" (5,48)
"Wystrzegajcie się pobożności na pokaz, takiej, która szuka ludzkiego uznania, bo inaczej nie otrzymacie nagrody od waszego Ojca w niebie" (6,1)
"Jeśli zaś przebaczycie ludziom ich przewinienia, to i wam przebaczy wasz Ojciec, który jest w niebie" (6,14)
Popatrzcie na ptaki pod niebem, nie sieją, ani nie zbierają plonów i nie gromadzą w spichlerzach, a wasz Ojciec, który jest w niebie, karmi je" (6,26)
O to wszystko zabiegają poganie. Wasz Ojciec w niebie zna bowiem wszystkie wasze potrzeby" (6,32)

Zdania te mają charakter podsumowań w stosunku do towarzyszących im partii nauczających. Jeśli więc poszukujesz głównej myśli dla fragmentów Mowy Jezusa zwróć uwagę na te zdania. A jak wygląda ich związek ze strykturą Kazania?
Po pierwsze musimy zdawać sobie sprawę, że wielu komentatorów proponuje różne podziały dla tego tekstu. Ja zaproponuję poniższy podział:

Wstęp - prolog (5,1-2)

  1. Nauka o naśladowaniu Jezusa (5,3-16): "Tak niech jaśnieje wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i oddawali chwałę waszemu Ojcu w niebie" (5,16) - zdanie jest podsumowaniem dla całego fragmentu.
  2. Nauka o Prawie (5,17-48): "Bądźcie więc doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec w niebie" (5,48) - zdanie jest podsumowaniem nauki o Prawie.
  3. Nauka o prawdziwej pobożności (6,1-18): "Wystrzegajcie się pobożności na pokaz, takiej, która szuka ludzkiego uznania, bo inaczej nie otrzymacie nagrody od waszego Ojca w niebie" (6,1) - zdanie jest wstępem do fragmentu; "...aby nie ludziom pokazać, że pościsz, lecz Ojcu, który widzi to , co ukryte i wynagrodzi tobie" (6,18) - zdanie zamykające fragment, tworzy z poprzednim inkluzję skupioną wokół obietnicy nagrody.
  4. Nauka o podejściu do dóbr materialnych (6,19-34): "Wasz Ojciec w niebie zna bowiem wszystkie wasze potrzeby" (6,32) - zdanie zamykające fragment.
  5. Nauka o właściwych priorytetach (7,1-23) - brak zdania o "Ojcu, który jest w niebie".
Zakończenie - epilog (7,24-29)

To bardzo ogólny podział, oparty o analizę tekstu, nie tylko w tej szerokiej perspektywie, ale też na analizie poszczególnych mniejszych jednostek tekstu.
Ciekawe, że cała Ewangelia zawiera 5 wielkich mów Jezusa, zaś pierwsza z tych mów, składa się z 5 części. Zapewne w ten sposób Mateusz komponując swoją Ewangelię nawiązywał do 5 Ksiąg Tory, czy też 5 Ksiąg Psalmów.
Na przykładzie pierwszego fragmentu spróbujemy zaobserwować jak wygląda analiza, dzięki której wyodrębniono poszczególne części:

Błogosławieni ubodzy w duchu,
albowiem ich jest Królestwo Niebios.
Błogosławieni, którzy się smucą,
albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi,
albowiem oni posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości,
albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni,
albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca,
albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni pokój czyniący,
albowiem oni synami Bożymi będą nazwani.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie z powodu sprawiedliwości,
albowiem ich jest Królestwo Niebios.
Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą i kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na mnie!
Radujcie i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie; tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.
Wy jesteście solą ziemi;
jeśli tedy sól zwietrzeje, czymże ją nasolą? Na nic więcej już się nie przyda, tylko aby była precz wyrzucona i przez ludzi podeptana.
Wy jesteście światłością świata;
nie może się ukryć miasto położone na górze.
Nie zapalają też świecy i nie stawiają jej pod korcem, lecz na świeczniku, i świeci wszystkim, którzy są w domu.
Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.

Cały fragment składa się z dwóch zasadniczych części:
1. Błogosławieństw zbudowanych na zasadzie paralelizmu, wedle schematu "błogosławieni... albowiem..."
2. Zapewnień: "Wy jesteście..." także paralelnie skonstruowanych względem siebie.

Aby dobrze zrozumieć ten tekst należy zastanowić się co miał Jezus na myśli wypowiadając błogosławieństwa. Nie jest to obietnica - jeśli będziesz zasmucony, łagodny, głodny sprawiedliwości etc, to będziesz błogosławiony i doznasz pociechy, odziedziczysz ziemię, zostaniesz nasycony sprawiedliwością etc. Jest to przede wszystkim radosna proklamacja, którą rozumieć należy "O jakże szczęśliwi!" są ci wszyscy, którzy teraz cierpią (gr. "makarios" - błogosławiony, szczęśliwy, mający szczęście, odpowiednik hebrajskiego "aszer"). Podobnie jak to proklamuje autor Psalmu 144 w wersecie 15. Należy sobie odpowiedzieć na pytanie czy wszyscy smutni, głodni sprawiedliwości i miłosierni są błogosławieni? Sądzę, że kluczowym sformułowaniem jest tutaj "ze względu na Mnie" lub "z Mojego powodu" (w. 11). Wszystkie błogosławieństwa powinny być odczytywanie w kontekście Jezusa, jako obiecanego Mesjasza. Jeśli więc myślimy o tych, którzy wprowadzają pokój, to nie koniecznie musimy mieć na myśli np. laureatów pokojowej nagrody Nobla. Powinniśmy myśleć o tych, którzy wprowadzają pokój w imieniu Jezusa, realizując zasady Królestwa Bożego. Tę interpretację wspierają takie sformułowania jak:

  • ubodzy w duchu - co jest nawiązaniem do Psalmów (14,6; 22,25; 34,7; 40,18; 69,30), gdzie ubogi zawsze jest rozpatrywany w kontekście jego relacji do Boga. Analogiczny tekst z Ew. Łukasza zawiera wyłącznie słowo "ubogi", które należy rozumieć w kontekście przypowieści Jezusa o ubogim Łazarzu (Łk 16,20.22). Ubóstwo samo w sobie nie jest stanem szczególnie przez Boga upodobanym, ale staje się nim jeśli cierpimy je dla Boga. Możemy też dopatrywać się w tym sformułowaniu odniesienia do postawy pokory, zależności i słabości.
  • Głodni i spragnieni sprawiedliwości - powinniśmy te słowa rozumieć w kontekście sprawiedliwości o której wielokrotnie mówi Biblia. Sprawiedliwy wedle Biblii to człowiek oddany Bogu.
  • Czystego serca - ponownie czyste serce w Biblii jest zawsze rozumiane nie jako abstrakcyjna szczerość, lecz jako efekt usprawiedliwienia przez Boga i oddania Mu.
  • Prześladowani za sprawiedliwe postępowanie - czyli za swoje życie, w którym realizują Boża sprawiedliwość. Być może Mateusz przytaczając te słowa miał już na myśli prześladowania jakich doświadczali pierwsi chrześcijanie, właśnie za swoje sprawiedliwe postępowanie (np. odmowę uczestnictwa w kulcie cesarskim).
Na podstawie "Błogosławieństw" możemy rekonstruować sytuację kościoła dla którego Mateusz pisał swoją Ewangelię - ludzi doświadczanych prześladowaniem, spragnionych sprawiedliwości, zasmuconych. Potrzebowali w swojej trudnej sytuacji pociechy i właśnie w tym celu przytoczył Ewangelista słowa Jezusa.
O ile "Błogosławieństwa" odnoszą się do postępowania, to "Wy jesteście..." opisuje pożądaną postawę dla uczniów Chrystusa. Postawę wywierania wpływu na otoczenie (sól i światło). Ich czyny mają być widoczne i zmieniać zastane, nieprzyjazne Bogu, otoczenie.
O ile więc konsekwencją "Błogosławieństw" jest zmiana życia ze względu na Jezusa (w. 5,11), to "Wy jesteście..." zachęcają do zmiany życia ze względu na innych, by dawać dobre świadectwo. Główna myśl całego fragmentu (tzw. koncept egzegetyczny), może być zamknięty w zdaniu:
Kazanie na Górze wzywało słuchaczy do prowadzenia jakościowo dobrego życia, ze względu na Jezusa i dla dawania świadectwa niewierzącym.
Aby przejść od analizy tekstu do stworzenia na jego podstawie kazania ekspozycyjnego należy zastanowić się nad tym, jaki jest Koncept teologiczny - czyli uniwersalna prawda jaką ten tekst opisuje:
Chrześcijanie powinni wieść jakościowo dobre życie, ze względu na osobę Jezusa i by dawać świadectwo niewierzącym.
Kolejnym krokiem jest ustalenie na tej podstawie Konceptu homiletycznego, a więc Głównej Myśli (Big Idea) kazania. Może być nią zdanie:
Powinniśmy wieść jakościowo dobre życie ze względu na Jezusa i by dawać świadectwo naszej wiary.
Zdanie to może być oczywiście doszlifowane, ale już teraz spełnia kilka ważnych warunków:
- jest oparte na koncepcie egzegetycznym
- jest osobiste ("my powinniśmy" - nie ma gorszego błędu gdy kaznodzieja mówi "ludzie powinni", bo ludzie to zawsze ktoś inny, albo "wy powinniście" - tak jakby jego to nie dotyczyło)
- jest sformułowane w czasie teraźniejszym - a więc nie dotyczy nas teraz, a nie tylko słuchaczy Jezusa lub Kościoła Mateusza
- zawiera wezwanie do zmiany, działania
Nie łudź się - słuchacze Twojego kazania nie zapamiętają z niego wszystkiego. Szczerze mówiąc rozmaite badania wskazują, że w najlepszym wypadku zapamiętają 10-20% tego co mówisz. Dlatego zakomunikowanie Głównej Myśli jest tak ważne. Nawet jeśli zapomną wszystkiego innego niech zapamiętają, że mają dwa powody by wieść dobre życie: Jezusa i niewierzących, którzy potrzebują świadectwa.

Obok głównej myśli powinniśmy mieć także zasadniczą treść kazania. Dobrze jest gdy opiera się ona ściśle na tekście. Tekst zaś sugeruje podział na dwie części:

1. Zachęta do prowadzenia dobrego życia ze względu na Jezusa ("Błogosławieństwa")
2. Zachęta do prowadzenia dobrego życia ze względu na niewierzących, by dawać świadectwo ("Wy jesteście...")

Kazanie więc winno składać się z dwóch zasadniczych punktów odpowiadających owym częściom. Dobrą zasadą jest gdy punkty są
- pełnymi zdaniami w czasie teraźniejszym
- mają charakter osobisty
- łączą się z główną myślą kazania
- są paralelne w swej formie
- są możliwie proste

Spróbujmy więc stworzyć takie punkty. Nie będą one na przykład odpowiedzią na pytanie: Dlaczego właściwie Jezus chce od nas dobrego jakościowo życia?
  1. Jezus chce abyśmy wiedli dobre jakościowo życie ze względu na Jego osobę
  2. Jezus chce abyśmy wiedli dobre jakościowo życie ze względu na konieczność dawania świadectwa.
Oczywiście brzmienie punktów może być inne. Powinno wynikać z naszej "egzegezy" audytorium (inne dla niewierzących, inne dla zaangażowanych chrześcijan, inne jeszcze dla chrześcijan "dryfujących").
Mamy więc punkty i Główną Myśl. Teraz musimy uzupełnić je podpunktami, ilustracjami, wyjaśnieniami i elementami praktycznej aplikacji (zastosowania w życiu). Musimy wybrać model dla kazania (np. dedukcyjny, lub indukcyjny) oraz Wstęp i Zakończenie. Ale to już wasza robota...

Łaska Pana Jezusa Chrystusa i miłość Boga, i społeczność Ducha Świętego niech będzie z wami wszystkimi.