poniedziałek, 28 lipca 2008

Genesis 15

Na temat 15 rozdziału Księgi Rodzaju napisano bardzo wiele. Przymierze jakie Bóg zawarł z Abramem jest wdzięcznym poletkiem dla rozważań egzegetów i biblistów. Czytając jednak uczone księgi dowiemy się, że: "Tradycyjnie od czasów Wellhausena uznawano tu istnienie kompilacji dwóch źródeł J/E. Dzisiaj jednak krytyka jest bardziej ostrożna i w dobie powątpiewania w istnienie E proponuje inne możliwości wytłumaczenia kompilacyjnego charakteru naszego tekstu" (J. Lemański, Pięcioksiąg dzisiaj, "Studia Biblica", t. 4, Kielce 2002, s. 203).
W tym miejscu pozwolę sobie na kilka uwag dotyczących tekstu 15 rozdziału Księgi Rodzaju, pomijając jednak kwestie krytyki źródeł, jako miałkie i palcem po wodzie pisane. Nie będzie to bynajmniej wyczerpująca analiza, a "kilka uwag" właśnie.
Uwaga 1:
Tekst ten nie może być traktowany jako osobna, zamknięta całość. Już jego początek: "Po tych wydarzeniach doszło Abrama w widzeniu następujące słowo Pana" (w. 1), wskazuje na łączność z poprzednim rozdziałem (na jego temat swego czasu pisałem tutaj). Łączność tę potwierdzają kolejne fragmenty:
- Kiedy Bóg mówi: "Jam tarczą twoją" (w. 1) wyraźnie nawiązuje do wydarzeń niedawnej wojny z Kedorlaomerem, w której Abram wraz z grupą swoich uzbrojonych pasterzy zdołał pokonać najeźdźcę, który nie dość, że podbił licznych królów i zagarnął wiele ziem (Gen 14, 5-7), to dopiero co zdołał się rozprawić z koalicją władców rejonu Sodomy (Gen 14, 10-12).
- Także obietnica: "zapłata twoja będzie sowita!" (w. 1) wydaje się nawiązywać do poprzedniego rozdziału. Warto zadać sobie pytanie: za co ta zapłata? Oczywiście odpowiedzi może być wiele, ale chyba najbardziej związana z tekstem jest sprawa dziesięciny. Abram uznał Bożą supremację i Jego wkład w zwycięstwo nad Kedorlaomerem oddając dziesięcinę z łupu, Bożemu kapłanowi - Melchizedekowi (Gen 14, 20).
Uwaga 2:
Abram na zapowiedź sowitej zapłaty odpowiada słowami, które wskazują na jego największe pragnienie: "Przecież nie dałeś mi potomstwa, więc mój domownik będzie dziedzicem moim" (w. 2). Abram pragnie potomka. Jednocześnie wydaje się być przekonany, że potomka mieć nie będzie, więc ogłasza, że jego spadkobiercą będzie Elizer z Damaszku. To bardzo ciekawa decyzja. Wydaje się, że do tej pory Abram miał inne plany dotyczące potomstwa. Aby to zrozumieć musimy jeszcze raz cofnąć się w przeszłość.
- Abram został powołany w Haranie przez Boga. Bóg nakazał mu "Wyjdź z ziemi swojej i od rodziny swojej, i z domu ojca swego do ziemi, którą ci wskażę" (Gen 12,1). Niestety ma już wówczas 75 lat, a więc jest w wieku mocno dojrzałym (przypomnijmy, że jeszcze 300 lat temu średnia życia wynosiła około 45 lat!). W tym wieku posiadanie potomstwa jest raczej wątpliwe. Wydaje się, że właśnie dlatego Abram zdecydował się zabrać ze sobą młodszego bratanka - Lota (Gen 12, 4). Nastąpiło to wbrew Bogu, który nakazał przecież opuścić rodzinę. Zabranie Lota do Kanaanu owocowało zresztą rozmaitymi konsekwencjami i utrudnieniami (por. Gen 13 i 14). To zapewne Lot miał być w pierwotnym zamyśle Abrama spadkobiercą.
- Kim był Elizer z Damaszku, poza tym, że określony jest jako domownik (zapewne sługa)? Nie mamy zielonego pojęcia. Warto zwrócić uwagę na to, że jego imię oznacza: "Bóg pomaga" lub "pomoc Boga". Ciekawe, prawda?
- Można odnieść wrażenie, że Abram podkreślając swą niemożność posiadania własnego potomstwa (w. 2 i 3) oraz wyciągając z kapelusza jakiegoś bliżej nam nieznanego Elizera próbuje sprowokować Boga, do jakiś deklaracji lub działania. W końcu miał już wcześniejszą obietnicę uczynienia narodu wielkiego (Gen 12, 2).
Uwaga 3:
Wówczas Bóg wyprowadza Abrama na dwór i pokazuje mu niebo: "Spójrz ku niebu i policz gwiazdy, jeśli możesz je policzyć! I rzekł do niego: Tak liczne będzie potomstwo twoje." (w. 5). Warto zadać sobie trudne pytanie: ilu ostatecznie potomków miał Abram? Ano dwóch (Ismaela i Izaaka). Czy więc zobaczył wówczas Abram dwie gwiazdy? Czy to sprawiłoby mu kłopoty z liczeniem? Chyba nie. Zapowiedź Boga dotyczy nie tylko bezpośrednich, biologicznych potomków.
Uwaga 4:
Później Bóg przedstawia się Abramowi: "Ja jestem JHWH, który cię wywiódł z Ur chaldejskiego, aby ci dać tę ziemię w posiadanie." (w. 7). Chyba nie przypadkowo przypomina to późniejsze słowa Boga skierowane do Mojżesza (Ex 20, 2). Ale także teraz warto zadać sobie trudne pytanie: skąd wywiódł Abrama Bóg? Dość wyraźnie mówi o tym Gen 12,4: "Abram miał siedemdziesiąt pięc lat, gdy wyszedł z Haranu". Bóg objawił się i powołał Abrama, gdy ten przebywał w Haranie. Z Ur chaldejskiego (to oczywiście anachronizm - Chaldejczycy pojawili się na arenie dziejów znacznie później, choć samo Ur już wówczas istniało) wyszedł Terach, ojciec Abrama.
- Księga Rodzaju informuje nas, że Terach wraz z rodziną wyszedł z Ur, kierując się do Kanaanu (!!!), ale utknął po drodze w Haranie (Gen 11, 31). Nie czytamy by robił to na wezwanie Boga, nie wiemy czy w ogóle znał JHWH.
- Dlaczego więc Bóg poinformował Abrama, że wywiódł go z Ur? Jedyne wytłumaczenie, które pozostaje w wierności z tekstem i duchem Biblii jest takie: Bóg wywiódł Abrama, wraz z jego ojcem Terachem, pomimo tego, że oni sami początkowo nie mieli o tym pojęcia. Bóg jako Pan historii realizował swój plan na długo przed tym zanim objawił go Abramowi.
Uwaga 5:
Po tym dialogu następuje obszerny fragment informujący o ofierze złożonej Bogu przez Abrama. Jedno widzą tutaj nawiązania do bliskowschodnich zwyczajów towarzyszących traktatom wasalnym, inni zwracają uwagę na symboliczno - prorocki charakter opisu (powtarzanie liczby trzy, drapieżne ptaki uznane w prawie za nieczyste, jako symbol wrogów Izraela). Sam tekst wskazuje jednak na tę ofiarę, jako Boże potwierdzenie dla Abrama. Pyta on: "Po czym poznam, że ją [ziemię] posiądę?" (w. 8). Ano po cudownym objawieniu - Bożym znaku (w. 17).
W międzyczasie pojawia się w tekście proroctwo dotyczące przyszłych dziejów Izraela: wyjścia do Egiptu, niewoli, wyzwolenia i ponownego wejścia do ziemi obiecanej (w. 13-16).
Warto zwrócić uwagę na drobiazg, który nam niekiedy umyka. Potomkowie Abrama mają wrócić do Kanaanu wtedy, kiedy dopełni się wina Amorytów (chyba generalnie chodzi tutaj o mieszkańców Ziemi Obiecanej). To istotne stwierdzenie. Opanowanie przez Izraelitów Kanaanu powinniśmy więc postrzegać jako Bożą karę na tutejszych ludach. Często pada zarzut, iż Bóg jest okrutny, skoro nakazał Izraelitom wybić mieszkańców Kanaanu. Ja rzekłby, nie tyle okrutny, co sprawiedliwy - wygląda na to, że owi biedni Kananejczycy czymś (eufemizm - chodzi o grzech) Bogu na tyle podpadli, że nakazał ich wygubić.
Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na zasięg ziem, które Bóg ofiarował potomkom Abrama (w. 18-21). W rzeczywistości chyba nigdy nie udało im się ich w pełni opanować. Najbliżej byli w czasach monarchii Dawida i Salomona.
Podsumowanie:
Wymieniłem tutaj kilka uwag dotyczących tekstu (właściwie jest ich 5, a to liczba symboliczna :D). Powinienem też zastanowić się nad Główną Myślą tekstu. Oczywiście jest to przymierze Boga z Abramem, w którym po raz kolejny Bóg nadał mu ziemię i obiecał (tym razem wyraźnie) potomstwo. Warto jednak podkreślić, że ideą jaka przebija się przez ten tekst regularnie jest obraz Boga, jako pana historii, kierującego dziejami i realizującego swój (zbawczy) plan. Bóg jest tutaj przedstawiony jako:
- Ten, który wyprowadził Abrama z Ur (mimo, że ten wówczas nic o tym nie wiedział);
- Dał mu zwycięstwo nad Kedorlaomerem;
- Obiecuje mu potomstwo i to nie tylko bezpośrednie, fizyczne, ale także potomstwo innego rodzaju - liczne jak gwiazdy na niebie;
- Zapowiada niewolę egipską, exodus i opanowanie Kanaanu.
Jest panem dziejów.
Czytając Stary Testament, zwłaszcza Pięcioksiąg warto zwracać uwagę na dwa konteksty: historyczno - literacji - kontekst Izraela powracającego z niewoli Egipskiej do Ziemi Obiecanej oraz kanoniczny - kontekst Żydów wracających do Jerozolimy z niewoli babilońskiej. W obu tych przypadkach świadomość tego, że Bóg jest Panem historii, a ich prawa do obejmowanych ziem zostały dawno temu zapowiedziane i potwierdzone, musiała być niezwykle istotna. Konstytuowała tożsamość wychodźców i dawała świadomość, że to co robią jest wypełnieniem Bożych zamiarów.

czwartek, 24 lipca 2008

Już jest

Strona Kodeksu Synajskiego jest już w sieci. Niestety dostępność przeglądarki rękopisu jest ograniczona do 100tys. odwiedzających (ograniczenia serwera?). Prawdopodobnie "dopadło" ją więcej zainteresowanych osób. Może za którymś razem się uda...
Z wielkim zainteresowaniem należało się liczyć, szkoda jednak, że nie zapewniono większej wydajności serwisu.

środa, 23 lipca 2008

Kodeks synajski w sieci

Jutro ma ruszyć strona prezentująca Kodeks Synajski - jeden z najważniejszych biblijnych rękopisów. Dzięki inicjatywie nazwanej Kodeks Synaiticus Project manuskrypt, którego fragmenty znajdują się obecnie w bibliotekach klasztoru na Synaju, Narodowej w Petersburgu, Bibliotece Narodowej oraz na Uniwersytecie w Lipsku, zostanie w całości złożony w sieci i będzie dostępny do przeglądania dla każdej zainteresowanej osoby. Będzie można zobaczyć nie tylko oryginalne karty rękopisu, ale także ich transliterację na współczesną grecką minuskułę (Kodeks Synajski jest rękopisem uncjalnym) oraz tłumaczenie na języki: angielski, niemiecki, rosyjski i współczesną grekę.


Kolejne karty kodeksu pojawiać się mają stopniowo, a pełną gotowość serwis osiągnie w przyszłym roku. Brawo!
Kodeks odkryty w 1859 roku przez Konstantina von Tishendorfa jest jednym z najważniejszych manuskryptów tzw. Septuaginty i Nowego Testamentu. Powstał w 1 połowie IV wieku, zapewne jako jeden z 50 egzemplarzy Pisma, które Konstantyn Wielki ofiarował Kościołowi w ramach rekompensaty za zniszczenie wielu egzemplarzy ksiąg w czasach prześladowań Dioklecjana. Historia księgi, zarówno jej powstania, jak i okoliczności odnalezienia, przekazanie carowi Aleksandrowi II oraz sprzedarz przez Józefa Stalina do Britisch Library (za 100 tys. funtów) to doskonały temat na sensacyjny film... Dzisiaj Kodeks Synajski jest jednym z podstawowych manuskryptów, na których opierają się kolejne wydania krytyczne tekstu Nowego Testamentu (choć nie jest pozbawiony słabości).

sobota, 12 lipca 2008

Szukając głównej idei egzegetycznej

Od czasu do czasu zdarzają nam się takie fragmenty biblijne, w których ustalenie jednej Głównej Myśli jest trudne. Które zdają się mieć więcej niż jedną Ideę Egzegetyczną. Przykładem takiego tekstu jest pierwsza historia o Hagar, opisana w Księdze Rodzaju 16.
Przede wszystkim warto wynotować interesujące spostrzeżenia egzegetyczne:
- Hagar jest Egipcjanką i niewolnicą Saraj - żony Abrama. Nie jestem pewien, czy egipscy niewolnicy byli szczególnie rozpowszechnieni na starożytnym Bliskim Wschodzie. W każdym razie Biblia nie daje nam na to zbyt wielu przykładów. Skąd Abram mógł pozyskać dla swojej żony taką niewolnicę? Wydaje się, że istnieje jedna tylko możliwość: z Egiptu :D
A tak poważnie, w tym miejscu wspomnieć należy, że w Egipcie właśnie, Abraham dostał (za oddanie Saraj faraonowi!!!) „owce, bydło, osły, niewolników i niewolnice, oślice i wielbłądy” (Gen 12,16). Wygląda na to, że cała obecna sytuacja jest efektem dawnego nieposłuszeństwa Abrama wobec Boga (kilka słów o fragmencie z Gen 12, w którym Abram oddaje swoją żonę faraonowi znajdziesz tutaj).
- We fragmencie wcale nie chodzi o to, że Saraj próbowała wyręczyć Boga, co często sugerują komentatorzy. W tym ujęciu Saraj nie mogąc doczekać się na Boże działanie, "wzięła sprawy w swoje ręce". Zwróćmy jednak uwagę na to, że sam tekst sugeruje raczej, że głównym problemem Saraj był fakt, iż nie mogła mieć dzieci ("Pan odmówił mi potomstwa" - w. 2). W ogóle nie wiemy, czy znała ona obietnicę Boga daną Abramowi, a jeśli znała, czy odnosiła ją do siebie.
- Saraj dała Abramowi Hagar, jako żonę - niewolnicę. Taka osoba miała status niższy niż oficjalna żona w kulturze starożytnego wschodu. Jednak po urodzeniu potomka, taki status mógł znacząco wzrosnąć. Postawa Hagar, która zaczyna pogardzać swoją panią jest w tym kontekście zrozumiała (co nie znaczy, że właściwa). Podobnie reakcja Saraj, broniącej się przed utratą pozycji jest dość naturalna (choć również niewłaściwa z moralnego punktu widzenia).
- Hagar ucieka w stronę miejsca nazwanego Szur ("ściana") - w tamtych czasach był to zapewne jeden z Egipskich garnizonów, chroniących granic państwa, na terenie Półwyspu Arabskiego. Wygląda na to, że wracała "do swoich".
- Kiedy anioł JHWH nakazuje Hagar: "Wróć do swej pani i oddaj się pod jej władzę!" (w. 9), użyto tutaj tego samego słowa, którym opisano wcześniej stosunek Saraj do niewolnicy ("Saraj chciała ją upokorzyć" - w. 5).
- Warto zwrócić uwagę na paralelizmy pomiędzy obietnicą dla potomstwa Saraj i obietnicami dawanymi Abramowi/Abrahamowi.
- W w. 13 zdanie "Bóg, który mnie widzi", może być przetłumaczone bardziej pasywnie: "Bóg, którego ja widzę", czy raczej "Bóg, który jest widziany". Stąd zapewne okrzyk Hagar: "Wszak oglądałam tutaj tego, który mnie widzi". Mamy tu do czynienia z pewną grą słów.

A co z główną ideą egzegetyczną?
Wszystko zależy od perspektywy z jakiej spojrzymy na tekst.

Perspektywa Saraj:
Możemy widzieć tę historię jako konsekwencję używania niewłaściwych środków do osiągnięcia dobrego celu. Cel Saraj był prawdopodobnie dobry – chciała by Abram miał potomka. Być może uważała, że uszczęśliwiając go poprawi swoje relacje małżeńskie. Jednak metoda, jaką zastosowała wydaje się mało szczęśliwa.
Czy więc chodzi o zasadę pewnej integralności: cel nie uświęca środków?
Nie wydaje się by byłą to główna myśl tekstu. Jego dalszy ciąg w ogóle nie porusza tego problemu.
Perspektywa Abrama:
Mamy tutaj kilka aspektów. Pierwszy to nieposłuszeństwo - cała draka jest efektem nieposłuszeństwa Abrama, który w swoim czasie zamiast udać się do Kanaanu (do czego wzywał go Bóg), pojechał do Egiptu i oddał swoją żonę innemu mężczyźnie.
Czy więc chodzi o ponoszenie konsekwencji niewłaściwych wyborów?
Nie wydaje się by była to główna myśl tekstu. Gdyby nie było Hagar Egipcjanki, prawdopodobnie pojawiła by się jakaś inna osoba. Nie ma tutaj bezpośredniego związku przyczyn i skutku. Także narrator nie rozwija szerzej tego tematu.
Po drugie pojawia się problem pewnej bezwolności Abrama. Opisy takie jak: „i usłuchał Abram rady Saraj”, „Oto niewolnica twoja jest w ręku twoim, zrób z nią, co ci się podoba!” zdają się sugerować postępowanie unikające podejmowania trudnych decyzji. Niektórzy są skłonni nawet oskarżać Abrama o zachowanie pantoflarskie - zrezygnował ze swojej pozycji jako pana domu i pozwala podejmować kluczowe decyzje swojej żonie.
Czy więc chodzi o uciekanie od podejmowania decyzji i ponoszenie konsekwencji takiej postawy?
Ponownie nie wydaje się by była to główna myśl. Narrator mimo, że dość wyraźnie rysuje nam tą postawę Abrama, ale nie wydaje się by poświęcał jej na tyle dużo uwagi.
Perspektywa Hagar:
Hagar pozornie wydaje się być jedynie ofiarą zarówno zazdrości Saraj, jak i bezczynności Abrama. Jednak sama też nie jest bez winy. Oczekując na potomstwo i obserwując swoją bezpłodną panią Hagar "zaczęła [nią] pogardzać".
Czy więc chodzi o ponoszenie konsekwencji swojej postawy wobec innych?
Ponownie nie wydaje się by na ten aspekt położono jakiś szczególny nacisk.
Zwróćmy uwagę na to, że wszystkie powyższe propozycje to swego rodzaju moralizowanie tekstu: wyszukujemy w nim opisów niewłaściwych (często z naszej perspektywy) postaw moralnych oraz ich konsekwencji (wychodząc z niesłusznego często założenia, że taka niemoralna postawa jest zawsze ukarana). Problem polega na tym, że takie podejście często zawodzi, choćby dlatego, że narrator biblijny nie zawsze zainteresowany jest kwestią kary.

Cóż więc zrobić?
Możemy spróbować spojrzeć na tekst z perspektywy jeszcze jednej postaci: Boga.
Bóg (reprezentowany przez Anioła Pana/JHWH) przez pierwsze 6 wersetów zdaje się być w ogóle nie dostrzegalny. Pomimo to, w kluczowym momencie interweniuje, skłaniając Hagar do powrotu.
Kluczowy wydaje się tutaj być dialog, jaki Bóg (Anioł Pana) prowadzi z uciekinierką: powtarza się tutaj określenie "Bóg, który widzi" - "Bóg, który jest widziany". Studnia, przy której ma miejsce rozmowa zostaje nazwana "Studnią Żyjącego, który mnie widzi".
W całym tekście mamy dwa dialogi: Abrama i Saraj oraz Anioła JHWH i Hagar. W tym kontekście ciekawy jest kontrast między Abramem, który ucieka od odpowiedzialności i "nie widzi" problemu oraz Bogiem, który interweniuje i "widzi". Główna myśl tekstu powinna więc zawierać ideę obecności (i "widzenia") Boga. Taka próba zinterpretowania fragmentu jest teocentryczna i daleka od tendencji do moralizowania.
Zachodzi pytanie, czy w procesie homiletycznym ta idea jest jedyną możliwą do przetworzenia w ideę egzegetyczną. Innymi słowy czy kazanie oparte na tym tekście może być tylko kazaniem teocentrycznym, eksponującym ideę obecności Boga w życiu człowieka, czy też możemy pozwolić sobie na moralizowanie w kazaniu. Taka tendencja do wskazywania na grzech (niewłaściwą postawę) i jej konsekwencje, jest w homiletyce bardzo silna. W końcu zadaniem kazania jest zmienianie ludzi.
Jeśli w tym okresie wakacyjnym znajdziecie nieco czasu może spróbujemy o tym podyskutować. Jaka jest wasza opinia?